Jakub Banaś, syn kierującego Najwyższą Izbą Kontroli Mariana Banasia, jest częstym gościem w budynku przy ulicy Filtrowej w Warszawie – pisze w środę "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na swoich informatorów. Według nich, może on mieć wpływ na funkcjonowanie instytucji.
Ani prezes, ani jego potomek nie skomentowali tych doniesień.
"Nasi rozmówcy twierdzą, że na pewno nie chodzi o zwykłe odwiedziny syna u ojca. Ich zdaniem, Jakub Banaś ma realny wpływ na funkcjonowanie izby, a przede wszystkim na jej politykę kadrową. Zna się z niektórymi wysoko postawionymi pracownikami NIK, którzy objęli stanowiska już za prezesury jego ojca" - pisze dziennik.
Według gazety, do tej pory awanse na funkcje kierownicze odbywały się na zasadzie awansów wewnętrznych. To się jednak zmieniło.
"W ostatnich miesiącach ze stołkami pożegnała się większość dyrektorów departamentów z czasów Krzysztofa Kwiatkowskiego. Na ich miejsce - bez konkursu i w charakterze pełniących obowiązki - przychodzą zaufani ludzie Mariana Banasia" - czytamy.
Zdaniem dziennika, ważne funkcje często obejmują byli policjanci. Ponadto wprowadzono dużo mniej restrykcyjne zasady naboru kontrolerów. Budzą one wątpliwości nawet u części pracowników izby - zauważono.
Gazeta poprosiła NIK o wyjaśnienia i jednocześnie o rozmowę z prezesem Banasiem. "Szeroki zakres poruszonych przez Państwa tematów wymaga od nas sprawdzenia wielu szczegółów. Odpowiedź prześlemy niezwłocznie, po zebraniu wszystkich niezbędnych danych i informacji" - napisało biuro prasowe izby.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Rzeczpospolita": Marian Banaś okopuje się w NIK, wymienia kadry