Po trwającej kilka godzin operacji, wojska izraelskie opuściły rano dzielnicę Ramallah, w której znajduje się kwatera Jasera Arafata. Rajd czołgów był odwetem za wczorajszy samobójczy atak w Meggido, w którym zginęło 17 Izraelczyków, a ponad 40 zostało rannych.
Przed świtem czołgi i transportery opancerzone otoczyły rejon siedziby Arafata. Słychać było echa wystrzałów. Ta część Ramallah została uznana za "wojskową strefę zamkniętą". Do wycofania armii obowiązywała godzina policyjna.
Internetowa edycja dziennika "Haarec" podała, iż izraelskie czołgi zniszczyły szereg budynków na terenie kompleksu głównej siedziby władz Autonomii. Na miejscu zginął palestyński oficer służb bezpieczeństwa. Czołgi ostrzelały także budynek, w którym przebywa obecnie Arafat.
Do interwencji doszło po samobójczym ataku Palestyńczyków, w którym zginęło 17 osób. Władze izraelskie oskarżyły Arafata o atak, twierdząc, że nie uczynił on niczego, aby powstrzymać zamachy. Niektórzy członkowie izraelskiego gabinetu wezwali do usunięcia Arafata.
Stany Zjednoczone, które dotychczas nie podzielały stanowiska Izraela głoszącego, że Afarat nie może być już dłużej traktowany jako wiarygodny partner w rozmowach pokojowych, wydają się zmieniać stanowisko.
Rzecznik Białego Domu Ari Fleischer mówił, co prawda, że Waszyngton nie skreśla Arafata, jednak nie jest on partnerem, któremu można ufać. Przywódca Palestyńczyków nie potrafi też lub nie chce podjąć konkretnych kroków w walce z terrorem.
foto RMF
08:00