30 lat po wojnie Jom Kippur, w Izraelu trwa debata na temat tego konfliktu. Przy okazji rocznicy przypomina się rolę, jaką w tej wojnie odegrał obecny premier Ariel Szaron oraz to, że konflikt mógł z łatwością przekształcić się w wojnę atomową.

Wybuch wojny (6 października 1973 roku) był dla Izraela kompletnym zaskoczeniem. Izraelczycy obchodzili wtedy największe święto w kalendarzu żydowskim, a wskutek błędów dowództwa i wywiadu wojskowego zbyt późno rozpoczęto mobilizację.

Początkowo Izraelczycy ponieśli dotkliwe straty na Synaju i Wzgórzach Golan. Egipcjanie sforsowali Kanał Sueski, a syryjskie czołgi dotarły prawie nad Jezioro Genezaret. Decydujące znaczenie miał tu element zaskoczenia oraz nowe radzieckie rakiety przeciwpancerne i przeciwlotnicze, które posiadali Egipcjanie i Syryjczycy.

Zobacz również:

W krytycznym momencie, w obawie o zniszczenie kraju, minister obrony Mosze Dajan zaproponował użycie broni jądrowej. Premier Golda Meir odmówiła, a Amerykanie – widząc tragiczną sytuację – zgodzili się w końcu przekazać Izraelczykom sprzęt bojowy.

Kluczowym dla zwycięstwa Izraelczyków było odcięcie od zaplecza i okrążenie wojsk egipskich na Synaju. Izraelskimi wojskami dowodził tu generał Ariel Szaron. Dzisiejszy premier na czele wojsk pancernych przedarł się na drugą stronę Kanału Sueskiego, okrążając III Armię Egipską.

Kair był już prawie w zasięgu strzału. W obliczu sytuacji i nacisków międzynarodowych (USA i ZSRR), Egipt podjął rokowania, które zakończyły się trwającym do dziś pokojem. W froncie syryjskim Izraelczycy szybko odzyskali stracony teren, zmuszając Syryjczyków do panicznej ucieczki.

Wojna zakończyła kolejną – po wojnie sześciodniowej - klęską państw arabskich, choć – co ciekawe – w Egipcie jest dziś muzeum sławiące „zwycięskie wojska egipskie w wojnie Jom Kippur”. W owym obiekcie znalazły się jednak dane tylko o pierwszych dniach wojny, pomijając całkowitym milczeniem druzgocącą klęskę Egiptu na piaskach Synaju.

09:50