Izrael znalazł się w ogniu krytyki na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ poświęconemu przemocy na Bliskim Wschodzie. Zebranie zwołano na prośbę państw arabskich po poniedziałkowym ataku izraelskiego samolotu na Gazę. W eksplozji rakiety zginęło 14 osób.
Izraelczycy tłumaczą, że chcieli zabić groźnego terrorystę, dowódcę wojskowego skrzydła Hamasu, przy okazji jednak życie stracili niewinni cywile, w tym 9 dzieci.
Palestyński wysłannik do ONZ Nasser al-Kidwa oświadczył, że była to zbrodnia wojenna. Ta akcja z całą pewnością podlega pod jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego, dlatego trzeba podjąć kroki, by wymierzyć sprawiedliwość zbrodniarzom - dowodził al-Kidwa.
Izraelskiej akcji nie poparł nawet tradycyjny sojusznik, Stany Zjednoczone. Amerykański ambasador przy ONZ John Negroponte zauważył jedynie, że Rada Bezpieczeństwa powinna również ustosunkować się do działalności palestyńskich organizacji terrorystycznych, takich jak Hamas czy Islamski Dżihad.
Większość z 40 występujących na posiedzeniu Rady mówców przyznała, że Izrael ma prawo do samoobrony przed palestyńskimi zamachami. Żaden nie uznał jednak poniedziałkowego zamachu za uzasadniony. Nikt nie poparł palestyńskiego wniosku o zwrócenie się do Międzynarodowego Trybunału Karnego. Wśród ekspertów dominuje pogląd, że wniosek nie miałby podstaw prawnych, bowiem Izrael nie ratyfikował traktatu o powołaniu Trybunału, a Autonomia Palestyńska nawet go nie podpisała.
11:00