Miniony weekend na Bliskim Wschodzie był najkrwawszym w ostatnim czasie. W starciach izraelsko-palestyńskich zginęło dziewięć osób. Zdaniem obserwatorów, jest to kolejny cios dla wysiłków pokojowych.
W odwecie za śmiercionośne palestyńskie ataki na posterunek wojskowy w Strefie Gazy i rodzinę osadników pod Jerozolimą, izraelskie myśliwce bojowe F-16 zniszczyły dzisiaj rano trzy siedziby palestyńskiej policji - dwa w Strefie Gazy i jeden na Zachodnim Brzegu Jordanu. Przywódca palestyński Jaser Arafat, który wizytował zniszczone siedziby, potępił izraelskie naloty jako działanie "barbarzyńskie i brutalne" i zażądał ponownie wysłania na ziemie palestyńskie międzynarodowych obserwatorów. Wczoraj późnym wieczorem jednostki izraelskiej armii wtargnęły do Autonomii Palestyńskiej w rejonie miasta Rafah. Zginął palestyński policjant. 19 Palestyńczyków zostało rannych. Szef sztabu Arafata, Tajeb Abdel Rachim, zarzucił Izraelczykom, że w czasie nalotów po raz pierwszy użyły bomb o wadze około jednej tony.
Ostrzały lotnicze były odpowiedzią Izraela na dwa sobotnie ataki terrorystów palestyńskich, w wyniku których zginęło pięciu Izraelczyków. W innym palestyńskim ataku - na drodze między Jerozolimą i Modiin, w sobotę wieczorem, zginęło małżeńsko osadników, inny osadnik został ciężko ranny. Ranny odniosły również jego dwie córeczki. Armia wprowadziła później blokadę trzech wiosek w okolicy. Według źródeł palestyńskich, na północy Strefy Gazy, izraelski pocisk przeciwpancerny zabił dzisiaj 27-letniego Palestyńczyka. Izraelskie radio podało, że mężczyzna wspólnie z dwoma innymi Palestyńczykami usiłował przedostać się przez graniczne ogrodzenie do Izraela. Zostali ostrzelani przez żołnierzy. Po południu kolejny Izraelczyk został zastrzelony w swoim samochodzie, niedaleko miasta Netanja. Incydent wydarzył się na drodze, która biegnie wzdłuż granicy z Zachodnim Brzegiem jordanu. Straż graniczna słyszała strzały i dostrzegła uciekające auto. Okolica ta była już często terenem palestyńskich akcji zbrojnych.
foto Archiwum RMF
20:35