Ugrupowanie Abu Musaby Al-Zarqawiego zabiło brytyjskiego zakładnika Kennetha Bigley'a. Taśmę z nagraniem jego egzekucji pokazała telewizja Abu Zabi.
62-letni Bigley został uprowadzony w Bagdadzie 16 września wraz z dwoma Amerykanami. Jego śmierć niestety nie jest zaskoczeniem. Od czasu porwania zakładnika brytyjski rząd konsekwentnie odmawiał jakichkolwiek negocjacji z porywaczami.
Kampania, jaką w mediach, w tym i arabskich, prowadzono na rzecz jego uwolnienia sterowana była przez jego najbliższą rodzinę. W apelach do porywaczy uczestniczyli bracia i matka zakładnika. Starali oni za wszelką cenę dotrzeć do sumień ludzi przetrzymujących Bigley'a.
W Bagdadzie rozrzucono ponad 100 tysięcy ulotek nawołujących do jego ocalenia. Nawet irlandzki paszport wydany Bigley’owi przez neutralny w konflikcie rząd Republiki Irlandii w niczym nie pomógł. Jego los stał się dla Brytyjczyków poniekąd symbolem tego, co dzieje się w Iraku - brutalną konsekwencją wojny.
Należałoby tu dodać, że oprócz najbliższej rodziny, nikt nie krytykuje rządu Tony’ego Blaira za nieustępliwe stanowisko wobec porywaczy. Wiadomo bowiem, że zapłacenie okupu lub obietnica ustępstw politycznych nie wchodziły w rachubę.