Walka o Hutę Ostrowiec toczy się już od kilku lat, ale ostatnie miesiące obfitują w nieoczekiwane zwroty akcji. Hutnicy obawiają się, że to prokuratura pozbawi ich pracy.

Obawy hutników są uzasadnione, ponieważ śledczy postawili syndykowi zarządzającemu hutą zarzuty niegospodarności oraz działania na szkodę firmy i zawiesili go w czynnościach. To uniemożliwia normalną pracę zakładowi, którego prezes szczycił się zachowaniem ciągłości produkcji po ogłoszeniu upadłości.

Dziś hutnicy mieli pikietować Urząd Wojewódzki w Kielcach oraz Sąd Gospodarczy i prokuraturę. Jednak zamiast kilkuset związkowców, na miejsce przyjechali tylko szefowie związków, by porozmawiać z prezesem sądu i szefem prokuratury. Z ich strony padły na razie tylko deklaracje o nie przeszkadzaniu Hucie.

W przeszłości historia Huty Ostrowiec obfitowała w niespodzianki. I tak, mimo podpisanej umowy kupna zakładu, to zarząd huty złożył w sądzie wniosek o upadłość. Rozpatrzono go pozytywnie w ciągu zaledwie kilku godzin. Natychmiast wydzierżawiono hutę nowej spółce, której prezesem został... dotychczasowy prezes huty.

Tymczasem kilkanaście dni temu prokurator zarzucił syndykowi działanie na szkodę huty na kwotę ponad 10 mln zł. Inaczej mówiąc, spółka, która dzierżawi zakład, płaci za to śmiesznie niską cenę.

Zobacz również:

Syndyk sprzedał też urządzenia, które nie należały do huty. To drugi z zarzutów prokuratury. Zawieszono go więc w czynnościach, co utrudnia normalną działalność zakładu. Przeciw temu właśnie chcą protestować hutnicy.

Huta jest przygotowywana do sprzedaży inwestorowi. W związku z tym wyceniono jej majątek najpierw na 700 mln zł,a po ogłoszeniu upadłości - na 400 mln zł. Jak nieoficjalnie dowiedziało się RMF, ostatnia wycena to 150 mln zł. Za jej sporządzeni biegły otrzymał... 1 mln zł. Na dodatek huta ma być sprzedana „z wolnej ręki”, czyli bez przetargu.

Poza tym decyzja o upadłości huty została zaskarżona do Sądu Najwyższego. Może się więc okazać, że huta wcale nie upadła...

17:45