Miejsce katastrofy w "Halembie", gdzie w listopadzie 2006 roku zginęło 23 górników, znów zostanie odizolowane od pozostałej części kopalni. Rejon otwarto tylko na potrzeby przeprowadzenia w tym miejscu wizji lokalnej. Komisja, badająca przyczyny wypadku, ma zakończyć prace do końca maja.
Prace prowadzone są na zasadach akcji ratowniczej. Rejon zostanie zamknięty za pomocą specjalnej tamy, stawianej przez ratowników w chodniku na głębokości 1030 metrów. Jest to podyktowane względami bezpieczeństwa - powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego Edyta Tomaszewska.
Po raz pierwszy tamy przeciwwybuchowe ratownicy zbudowali w chodniku prowadzącym do miejsca katastrofy już kilka dni po tragedii. Powodem było zagrożenie metanowe i pożarowe w tym rejonie. Odizolowanie zagrożonych miejsc i odcięcie dopływu powietrza do nich to standardowy sposób zwalczania tego typu zagrożeń. Skład atmosfery w zamkniętym chodniku był zdalnie monitorowany.
Po świętach wielkanocnych rozpoczęto przygotowania do otwarcia otamowanego rejonu, aby eksperci specjalnej komisji, badającej przyczyny tragedii oraz prokuratorzy mogli przeprowadzić na dole wizję lokalną. Udało się doprowadzić do niej w pierwszej połowie
maja, po kilku tygodniach przygotowań i przywróceniu bezpiecznej atmosfery pod ziemią.
Teraz, kiedy oględziny zostały dokonane, a elementy stosowanego pod ziemią sprzętu i wyposażenia zmarłych górników zostały wydobyte na powierzchnię do dalszych ekspertyz, zdecydowano, że potencjalnie niebezpieczny rejon będzie ponownie zamknięty. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek nastąpi jego otwarcie.
Komisja, badająca przyczyny katastrofy, ma zakończyć prace do końca maja. Po raz kolejny jej członkowie spotkają się we wtorek.
21 listopada 2006 r. w "Halembie" doszło do wybuchu metanu, którego następstwem był wybuch pyłu węglowego. Na miejscu zginęło 23 górników - 8 z kopalni i 15 z prywatnej firmy usługowej. Pracowali 1030 metrów pod ziemią przy demontażu sprzętu ze zlikwidowanej ściany wydobywczej. W sprawie nieprawidłowości w kopalni prokuratura postawiła dotąd zarzuty czterem osobom.