Grenlandia coraz bardziej chce zdobyć niepodległość. Wyniki wczorajszych wyborów do lokalnego parlamentu pokazują, że po 280 latach zależności od Danii, mieszkańcy tego kraju chcą sami decydować o własnym losie.
Najwięcej miejsc w 31-osobowym parlamencie zdobyła dotychczas rządząca partia socjaldemokratyczna Siumut - ma 10 miejsc w lokalnym parlamencie. O dwa mandaty mniej zdobyła lewicowa opozycja Inuit Ataqatigitt, która reprezentuje Eskimosów. Właśnie ta partia chce, by w 2005 roku na Grenlandii przeprowadzone zostało referendum w sprawie tego, czy powinna ona odłączyć się od Danii.
W wyborach w sumie wzięło udział 39 tys. osób. Wiele z nich, by dotrzeć do lokali wyborczych, musiało korzystać z psich zaprzęgów i skuterów śnieżnych.
Grenlandia, duńska kolonia w latach 1721-1953, jest od 1953 roku częścią Królestwa Danii. Od 1 maja 1979 roku posiada autonomię wewnętrzną z wyłączeniem kontroli nad bogatymi zasobami naturalnymi wyspy. W gestii Danii pozostaje ponadto polityka zagraniczna i obronna.
Grenlandia w przeciwieństwie do Danii nie wchodzi w skład Unii Europejskiej. Mieszkańcy Grenlandii obawiali się, że Bruksela będzie w nadmiernym stopniu decydować o rybołówstwie kraju, kluczowym sektorze gospodarki.
Gospodarka Grenlandii zamieszkanej przez 57 tys. mieszkańców (88 proc. Eskimosów i 12 proc. Duńczyków) w bardzo dużym stopniu uzależniona jest jednak od dotacji z metropolii, które obecnie wynoszą 2,8 mld koron duńskich (377 mln euro) rocznie.
Zerwanie z Kopenhagą doprowadziłoby do załamania się gospodarki na wyspie i dlatego nawet tak radykalne ugrupowanie jak Inuit Ataqatigitt nie domaga się natychmiastowego odzyskania niepodległości. Połowa Grenlandczyków twierdzi, że na niepodległość ich kraj będzie gotowy dopiero wtedy, kiedy będzie mógł stanąć na własnych nogach.
18:40