Zamiast walczyć z Niemcami, należało się z nimi porozumieć i wspólnie zaatakować Rosję. Oszczędziłoby to Polsce nie tylko klęski wrześniowej, koszmaru niemieckiej okupacji, ale i wepchnięcia w orbitę sowieckich wpływów. Ta alternatywna wizja historii prof.Wieczorkiewicza ma swój kusicielski wymiar, ale i solidne mielizny. Bo można wyobrazić sobie taki jej scenariusz, który przyniósłby Polakom jeszcze większe tragedie niż te, których doświadczyli.
Stworzony przed kilku laty przez nieżyjącego już profesora Pawła Wieczorkiewicza alternatywny przebieg wydarzeń roku 1939 i następnych wyglądał - w ogólnych zarysach - mniej więcej tak. Oto w początkach 1939 roku Polska decyduje się przyjąć - wysuwaną wtedy jeszcze nie w formie ultimatum - ofertę niemiecką.
Wolne Miasto Gdańsk traci wszystkie polskie atrybuty, godzimy się też na budowę eksterytorialnego połączenia między Prusami Wschodnimi a Niemcami, a w zamian Hitler przedłuża pakt o nieagresji i zawiera z Polską antykomunistyczne przymierze. Jego efektem jest rozpoczęta przez niemiecko-polskie siły wojna ze Związkiem Radzieckim, która kończy się błyskotliwym zwycięstwem i przyjmowaną przez Hitlera i Rydza Śmigłego defiladą obu armii na Placu Czerwonym.
Potem, za wszelką cenę staramy się odwodzić niemieckich przywódców od zaatakowania Francji i Anglii, a gdyby się nam to jednak nie udało, zmieniamy sojusze i - jak Włosi - kończymy wojnę w obozie zwycięzców. Odbudowana Rosja nie jest już państwem komunistycznym, traci dużo ze swej imperialnej mocy - a zatem nie dostajemy się w jej orbitę i nie tracimy ziem wschodnich, zyskujemy - być może zachodnie, a nasze jedyne - nieporównywalnie mniejsze straty ludzkie - to te frontowe.
Ta wizja oczywiście kusi i przy solidnym wysiłku wyobraźni można by nawet w nią uwierzyć, ale sporo jest w niej także słabości. Bo - po pierwsze, Hitler nie był uczciwym i honorowym politykiem, który dotrzymuje paktów i układów. Mógłby, dostawszy Gdańsk i korytarz, zażądać Pomorza, Wielkopolski i Śląska.
Wspólny atak na Związek Radziecki też mógłby okazać się nie tak zwycięski, jak to w tej wizji założono - a można się domyślać jak wyglądałoby wejście Armii Czerwonej do Polski, traktowanej jako agresor, przy świadomości tego jak wyglądało jej traktowanie pobitych Niemiec. A i powojenna rzeczywistość byłaby wtedy nie do wyobrażenia - Polska zostałaby albo 17 republiką, albo jakimś kadłubkowym państewkiem, ograniczonym do Mazowsza, Małopolski i Wielkopolski, a Stalin poczynałby sobie tu wtedy już absolutnie bez żadnych skrupułów.
Konrad Piasecki, RMF FM