Do końca roku powinny być gotowe szczegóły programu, w ramach którego Gdańsk dofinansuje pary korzystające z metody in vitro. Powstaje specjalny zespół, który opracuje program skierowany do mieszkańców. To odpowiedź na zaniechanie przez rząd dalszego finansowania krajowego programu zapłodnienia pozaustrojowego.

Do końca roku powinny być gotowe szczegóły programu, w ramach którego Gdańsk dofinansuje pary korzystające z metody in vitro. Powstaje specjalny zespół, który opracuje program skierowany do mieszkańców. To odpowiedź na zaniechanie przez rząd dalszego finansowania krajowego programu zapłodnienia pozaustrojowego.
Zdjęcie ilustracyjne /Grzegorz Michałowski /PAP

Program powinien ruszyć w przyszłym roku. Prace rozpoczął już zespół, który przygotować ma szczegóły. W jego skład wejdzie około 10 osób. Oprócz lekarzy mają to być radni, także opozycyjni. Na początku przyszłego roku projekt uchwały w sprawie finansowania programu ma trafić do rady miasta.

W grę wchodzi dofinansowywanie leczenia kwotą kilku tysięcy złotych. Przyglądamy się temu, co robią inne miasta w Polsce. Na przykład Szczecin - miasto nieco mniejsze od Gdańska - dofinansowuje program kwotą 2 tysięcy. Łódź - miasto trochę większe od Gdańska - z kolei kwotą 5 tysięcy złotych. Myślę, że to są te widełki, o których rozmawiamy. Oczywiście mówimy o dofinansowaniu. Program rządowy, który wprowadziła Platforma Obywatelska, obejmował pełną refundację in vitro. Ten program się skończył. Samorząd dzisiaj wspomaga, a właściwie wyręcza rząd w jego pracy. Nie może niestety zrobić tego w pełnej kwocie, bo na tyle nie będzie środków - mówi Aleksandra Dulkiewicz, przewodnicząca klubu PO w gdańskiej radzie miasta, zarazem szefowa zespołu, który opracowuje program.

Jego pierwszym zadaniem będzie określenie potrzeb mieszkańców w tym zakresie i finansowych możliwości miasta. Wiadomo, że w skali roku program może kosztować Gdańsk kilkaset tysięcy złotych. I będzie jednym z droższych programów zdrowotnych realizowanych w mieście. Obecnie jest ich kilka. Skierowane są głównie do dzieci i młodych matek. W skali roku kosztują budżet miasta łącznie 2 miliony złotych. Nikt nie ukrywa, że jest to kosztowany program. Ale kwestia niepłodności jest palącym problem społecznym. Nie można chować głowy w piasek. Do ludzi pragnących posiadać potomstwo należy wyciągnąć rękę - mówi Dulkiewicz. Nie kryje, że to bezpośrednia odpowiedź na zaniechanie przez rząd dalszego finansowania krajowego programu.

(abs)