Cholera lepsza od dżumy, łatwiej ją wyleczyć. Głosujcie więc na Chiraca - takie jest przesłanie socjalistów do wyborców przed jutrzejszą drugą turą wyborów prezydenckich we Francji. Zmierzą się w niej obecny prezydent Jacques Chirac i przywódca skrajnej prawicy Jean Marie Le Pen.
Wielu wyborców zapowiada, że w punktach wyborczych pojawi się w gumowych rękawiczkach i klipsach do wieszania prania na nosach by zademonstrować swoje niezadowolenie i zdegustowanie sytuacją. Wyniki ostatnich przedwyborczych sondaży przewidują co najmniej trzy czwarte głosów dla Chiraca, i co najwyżej jedną czwartą dla Le Pena.
Tuż przed końcem oficjalnej kampanii wyborczej Le Pen zwołał konferencję, na której oskarżył ekipę Chiraca o chęć sfałszowania wyborów. Nie zrobiło to jednak wrażenia na większości francuskich komentatorów, którzy twierdzą, że są już przyzwyczajeni do spiskowej wizji świata szefa skrajnej prawicy. Zdaniem politologów, w ten sposób Le Pen chce przygotować swoich wyborców na to, że otrzyma mniej głosów niż zapowiadał. Jeszcze dwa dni temu Le Pen zapowiadał, że 40 procent głosów ma w kieszeni. Wczoraj jednak spuścił z tonu i powiedział, że jeśli uzyska 25-procentowe poparcie, to już będzie dla niego wielkim sukcesem.
15:30