Szkoły wyższe ograniczają przyjęcia, a najlepszych maturzystów kuszą dodatkowymi stypendiami. Niektóre szkoły będą rozdawać po 4 tysiące złotych – pisze w czwartkowym wydaniu "Dziennik Gazeta Prawna".
"Inaczej niż w latach poprzednich, tym razem uczelnie nie będą zabijać się o każdego studenta" - pisze dziennik. "Zamiast iść na ilość, będą się starały zachęcić najlepszych do wyboru właśnie ich szkoły". Zmiana podejścia jest efektem działań Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego - zaznacza "DGP".
Resort zmienił bowiem rozporządzenie w sprawie sposobu podziału dotacji z budżetu państwa dla uczelni publicznych i niepublicznych (Dz.U.poz.2016). "Nowela, która obowiązuje od 1 stycznia 2017 r. odwróciła dotychczasowy model, zgodnie z którym im więcej placówka miała studentów, na tym wyższą dotację mogła liczyć" - przypomina dziennik i wskazuje, że poprzedni system prowadził do "masowego kształcenia i przyjmowania na studia praktycznie każdego z maturą".
Teraz szkoła, która ma więcej niż 13 studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego, musi się liczyć ze zmniejszeniem dotacji - pisze "DGP". "Aby dostosować się do nowych wymogów uczelnie w pierwszej kolejności obcięły limity miejsc. Przykładowo Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach na rok akademicki 2017/2018 zamierza przyjąć około 30 proc. mniej osób niż na studia dzienne. Z kolei Politechnika Białostocka przygotowała 1,9 tys. miejsc dla nowych studentów, podczas gdy w ub. roku było ich 2,5 tys." - zaznacza.
Szkoły wyższe w trakcie tegorocznej rekrutacji będą się starały przyciągnąć jak najlepszych studentów. A to dlatego, że MNiSW wprowadziło nowy rodzaj dotacji dla uczelni - za najlepszych przyjętych maturzystów. "W przyszłym roku resort zamierza przeznaczyć na ten cel 100 mln zł. Rektorzy już szukają sposobów na to, jak skutecznie skusić wybitnych słuchaczy" - pisze dziennik, wskazując, że głównym instrumentem mają być specjalne stypendia.
(j.)