Policjant uratował dwóch chłopców tonących w rzece San w Przemyślu na Podkarpaciu. Dzieci są wyziębione, ale całe i zdrowie. Opiekują się nimi lekarze. Policjant-bohater, który wyciągnął chłopców z wody, mówi skromnie: to normalne.
W czwartek po południu w Przemyślu na Podkarpaciu 28-letni policjant Witold Młot usłyszał mężczyznę, którzy wzywał pomocy. Twierdził, że w Sanie topią się dzieci. Policjant, który był po służbie, nie wahając się podbiegł do brzegu, zdjął buty i kurtkę, a następnie położył się na krze i przeczołgał się do tonącego chłopca. Nie chciał obciążać kry całym ciężarem ciała - wyjaśnia w rozmowie z RMF FM rzeczniczka policji w Przemyślu Bogusława Sebastianka.
Dziecko było po szyję zanurzone w wodzie i ostatkiem sił trzymało się kry. Policjant złapał chłopca za ręce i wyciągnął na brzeg. Ten zdążył mu jeszcze powiedzieć, że 10 metrów dalej w wodzie jest jego kuzyn. Posterunkowy Witold Młot podbiegł we wskazane miejsce i uratował drugie dziecko.
Chłopcy mają 11 i 13 lat. Są kuzynami. W tej chwili są pod opieką lekarzy przemyskiego szpitala. Byli przemoczeni i wychłodzeni, ale są cali i zdrowi.
28-letni Witold Młot policjantem jest od pół roku. Dopiero co wrócił z przeszkolenia. W rozmowie z nami powiedział, że nie wahał się ani chwili. Po prostu znalazł się w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu. Mieszkam w pobliżu - powiedział nam skromnie.