"W 2015 roku świadczenie pielęgnacyjne na pewno przekroczy 1000 złotych" - powiedział premier Donald Tusk podczas spotkania z protestującymi tam od kilku dni rodzicami niepełnosprawnych dzieci. "Nie jest sztuką napisać ustawę, z której wynika, że ktoś ma więcej pieniędzy" - dodał. "Sorry, ale jest pan kłamcą" - stwierdziła jedna z matek. Kolejne rozmowy zaplanowano na sobotę.
Spotkanie premiera z rodzicami rozpoczęło się ok. godz. 20. Szef rządu przez prawie godzinę nie był w stanie wypowiedzieć jednego zdania. W milczeniu wysłuchiwał historii i pytań kolejnych rodziców. Nie odpowiadał na pytania, dlaczego kolejne obietnice pomocy nie były realizowane na czas. Panie premierze, niech pan mówi, niech pan wreszcie coś zaproponuje! - przez długi czas bezskutecznie przekonywali protestujący.
Jest bardzo wiele grup nie tak poszkodowanych jak państwa. Jest wiele grup, które mają uzasadnione oczekiwania finansowe i to nie jest jakaś specjalna sztuka usiąść i powiedzieć do mikrofonu, że da się pieniądze - mówił premier. Sztuką jest tak gospodarować pieniędzmi, żeby dla wszystkich starczyło - tłumaczył. Nie miałbym ani godziny dłużej prawa urzędować, gdybym za każdym razem, jak ktokolwiek z najbardziej nawet słusznymi pretensjami przychodziłby do Sejmu i mówił, że chce więcej pieniędzy i ja w związku z tym przed kamerami mówiłbym za każdym razem: ok, będzie więcej pieniędzy. Więc jeszcze raz powtórzę, żeby sprawa była jasna. Ja wam nie skąpię tych pieniędzy. To są pieniądze podatników, nie moje. Ja podejmuję decyzje, jak je wydawać - powiedział Tusk. - To nie jest sztuka przyjść (...) i że ja powiem: dam więcej pieniędzy. Wy będziecie zadowoleni, ja wyjdę i dwa dni później powiem: sorry, ale to nie jest możliwe. Też bym wolał (...) zagrać dobrego wujka i powiedzieć: nie ma problemu, ile chcecie? 1300? 1500? Jutro będzie. Chcecie z takim gościem pogadać, musicie kogoś innego poprosić - podkreślał.
Szef rządu zaproponował też godz. 18 w sobotę jako czas na kolejne rozmowy. Ja nie mówię, że jutro przyjdę z komunikatem, który was usatysfakcjonuje - zastrzegł. Wcześniej stwierdził, że do poniedziałku zostanie przeprowadzona analiza, na ile realna jest podwyżka zasiłku pielęgnacyjnego dla rodzica z tytułu całkowitej rezygnacji z pracy.
Rodzice dzieci niepełnosprawnych mówili premierowi, że czują się oszukani przez niego i ministra pracy. My stąd nie wyjdziemy, dopóki nie będzie dla nas ustawy w przyszłym tygodniu, do środy, podpisanej, podnoszącej zasiłek pielęgnacyjny do wysokości najniższej pensji krajowej. Wiemy, że państwo ma pieniądze, niech pan minister finansów odmrozi je. Po prostu muszą się one dla nas znaleźć. (...) Już w tej chwili nie prosimy, a żądamy ustawy na teraz - zapowiedziała jedna z matek. Zapewniła, że protest nie ma charakteru politycznego.
Proszę wstać, podejść do mojego dziecka i dokonać cudu - mówiła inna z kobiet. Do tego czasu, który pan proponuje, nie jestem w stanie ani wyżywić mojego dziecka, a tym bardziej go rehabilitować i leczyć - tłumaczyła. Jeśli pan tego nie zrobi to proszę jej w oczy powiedzieć, że będzie dalej się męczyła, dalej głodowała i pogrążała się w chorobie. Dalej nie pójdzie do kina, nie pojedzie nigdzie, będzie siedziała w czterech ścianach - dodała z desperacją w głosie. Sorry, ale jest pan kłamcą - stwierdziła.
My nie jesteśmy marionetkami politycznymi. Nie pozwolimy na to, by lansować się naszymi dziećmi - mówiła inna z protestujących. Dlaczego dochodzi do eksmisji dzieci z rodzinami niepełnosprawnymi? Dlaczego komornicy wykorzystują lukę prawną i składają wnioski o to, żeby pozbawiać rodziny praw rodzicielskich, by je wyeksmitować? - pytała.
Jak pan startował do wyborów to umiał pan ładnie nam wszystko obiecać. Później, jak tylko pan doszedł do władzy to nas pan po prostu olał - mówili zdenerwowani rodzice. Olał pan nas i olewa nas pan do dzisiaj. Rozmawialiśmy w styczniu, dzisiaj mamy koniec marca i nic - przypomniała jedna z matek.
Panie premierze, jest sobota, jest niedziela. My przez te dwa dni możemy pomóc napisać ustawę, dobrą ustawę. Potem mamy czas na to, by ją szybciutko procedować. Nastąpiło porozumienie ponadpartyjne - wszystkie kluby są za. Teraz wszystko zależy od pana i koalicjanta - tłumaczył jeden z ojców. Jesteśmy uczciwi i stawiamy dobrą propozycję. Pan minister pracy wie, że my naprawdę się na tym znamy. Nie chcemy wpędzić państwa w następne kłopoty. Chcemy, by ustawa służyła przez parę dziesięcioleci - przekonywał.
Protestujący rodzice przypomnieli Tuskowi zachowanie jego partyjnego kolegi, Stefana Niesiołowskiego. Nie chcielibyśmy pana pamiętać tak, jak pamiętamy jego - rzucił jeden z mężczyzn. On wprost, w oczy śmiał się z naszej biedy. Mało mi serce nie pękło. Jakbym go dorwał wtedy to bym go na pół rozerwał. On śmiał się z naszej biedy, śmiał się z choroby naszych dzieci - mówił łamiącym się głosem.
To spotkanie natchnęło nadzieją, ale za wcześnie jest, by się cieszyć - mówiła naszemu dziennikarzowi Aneta Rzepka, mama niepełnosprawnego chłopca, która uczestniczyła w rozmowach z premierem. Zobaczymy, jakie premier będzie miał dla nas wieści w sobotę. Wierzę, może naiwnie, ale bardzo wierzę, że przemyślenia jego i ministra finansów będą bardzo owocne - dodała. Podkreśliła, że spotkanie twarzą w twarz z szefem rządu było bardzo potrzebne. Przyjazdy nasze tutaj - do Sejmu, kancelarii, ministerstwa - są bardzo częste. Z samym premierem rzadko miałyśmy okazję się spotykać - opowiadała.