W nocy w schronisku dla nieletnich w Świdnicy na Dolnym Śląsku doszło do buntu. Ponad 20 młodych ludzi zaatakowało wychowawcę, zabarykadowało się na korytarzu i wznieciło pożar. Dopiero nad ranem udało się opanować sytuację.
Przez całą noc trwały negocjacje między buntownikami a policjantami. - Istniało tam zagrożenie dla życia ludzi, jednak nasze negocjacje ostatecznie przyniosły efekt - mówi w rozmowie z RMF Paweł Petrykowski z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Z budynku ewakuowano pozostałych wychowanków, którzy nie brali udziału w buncie. Obeszło się jednak bez użycia siły. W opanowaniu sytuacji pomogły negocjacje z prezesem Sądu Okręgowego w Świdnicy. Poprosili mnie o to, bym dał im pisemną deklarację. Pismo podpisane przez prezesa sądu było dla nich gwarancją - mówi Jacek Szerer, prezes sądu.
Prawdopodobnie przyczyną konfliktu były nieporozumienia między młodymi ludźmi a wychowawcami. Wychowankowie zbuntowali się, ponieważ nie udało im się uciec. Buntownicy mówią, że ich opiekunowie źle ich traktują i nie przestrzegają regulaminu. Młodzi ludzie trafili do policyjnej izby dziecka i izby zatrzymań.