„Prawicowe dreszcze” zaczynają wstrząsać Holandią. Za dwa tygodnie dojdzie w tym kraju do głosowania w wyborach powszechnych. Na zwycięstwo liczy określany już mianem holenderskiego Le Pena - Pim Fortuyn, postać kontrowersyjna, nawet jak na liberalną Holandię.

Fortuyn chce zaostrzenia kontroli na granicach, polityki imigracyjnej, a Islam określa mianem "uwstecznienia". Chce także przejść do historii jako pierwszy holenderski premier-homoseksualista. Sondaże wskazują, że jego partia może liczyć na co najmniej dwudziestoprocentowe poparcie.

"Poparcie to pochodzi od ludzi, którzy z jednej strony są bogaci, ale z drugiej są bardzo niezadowoleni z tego, co oferuje im rząd, w kwestii edukacji, ochrony przez policję, czy służby zdrowia. I nagle dosłownie znikąd pojawia się ten dziwny i niezwykły człowiek, z poczuciem humoru, który doskonale potrafi się sprzedać w telewizji i błyszczy na tle raczej nudnych polityków głównych partii" - wyjaśnia jeden z holenderskich komentatorów Kees Lunshof.

Głosowanie w wyborach powszechnych w Holandii odbędzie się piętnastego maja.

08:40