Prezydent Władimir Putin spotka się dziś w Moskwie z Szimonem Peresem, ministrem spraw zagranicznych Izraela, a w przeszłości laureatem pokojowej nagrody Nobla. Peres ma nadzieje, że moskiewska wizyta pozwoli na znalezienie wyjścia z bliskowschodniego kryzysu. Ma do tego dojść między innymi dzięki staraniom Rosji.
„Rosja jest w każdej chwili gotowa pomóc w przywróceniu pokoju na Bliskim Wschodzie” - powiedział przed spotkaniem Putina z Peresem, doradca rosyjskiego prezydenta Siergiej Prichodko. Według niego wina za eskalacje napięcia leży po obu stronach konfliktu - Palestyńczycy odwołują się do terroryzmu, a Izraelczycy dokonują masowego ostrzału ich terytoriów. Tymczasem szef izraelskiej dyplomacji powiedział rosyjskim dziennikarzom, że Moskwa mogłaby wpłynąć na Jasera Arafata, który wezwałby Palestyńczyków do zaprzestania intifady. W ten sposób mogłyby się rozpocząć rozmowy pokojowe. Szimon Peres nie zgodził się również z oceną, że Izrael stosuje w nieuzasadniony sposób nadmierną siłę. Według ministra jest to tylko reakcja na palestyńskie akty terrorystyczne. Peres dał w niedzielę do zrozumienia, że jest gotów rozmawiać z szefem Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem. Zapytany przez rozgłośnię "Echo Moskwy" o możliwość rozmów z Arafatem, Peres powiedział, że negocjacje to jedyne wyjście dla uniknięcia walk. "Wojna prowadzi donikąd, a Palestyńczycy nie są naszymi wrogami. Naszym wrogiem jest terror" - stwierdził minister.
Rosja, wieloletni tradycyjny sprzymierzeniec państw arabskich, bardzo krytycznie odniosła się do użycia przez Izrael - po raz pierwszy od czasu okupacji ziem palestyńskich w roku 1967 - samolotów bojowych, które ostrzelały cele palestyńskie w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu.
foto EPA
13:40