"Całe życie robię błędy ortograficzne. Nie zamierzam tego bagatelizować" – szczerze przyznaje w rozmowie z dziennikarzami RMF FM prezydent Bronisław Komorowski. Opowiada także o gafie z parasolem w roli głównej podczas spotkania w Wilanowie z Angelą Merkel i Nicolasem Sarkozym. Ale nie tylko. Ewa Kwaśny i Tomasz Skory pytali prezydenta także o wąsy, urlop i polowania. Nie zabrakło jednak poważniejszych tematów.
Dzień dobry, witamy bardzo gorąco w studiu RMF FM na kopcu.
Bronisław Komorowski: To ja bardzo serdecznie witam wszystkich radiosłuchaczy i cieszę się, że mogę być w tym niezwykłym miejscu, i że mogę cieszyć się razem z państwem wieloma sprawami.
Na początku przypomnijmy słuchaczom powód tej wizyty. 2 maja dziennikarze RMF FM w wyjątkowy sposób uczcili święto flagi. Jak zapewne pamiętacie, rozwiesiliśmy wtedy w Krakowie z balonu widokowego najdłuższą flagę. Miała 152 metry długości, właściwie 180, ale z powodu wiatru się nie rozwinęła do końca - to był rekord. Nasz pomysł bardzo się panu spodobał i postanowił pan przyjechać tutaj do nas, na kopiec do Krakowa i wręczyć od siebie zespołowi Faktów RMF FM też flagę, ona jest troszeczkę mniejsza, symboliczna...
Mniejsza, ale ona jest, tak powiem - dana od serca za wspaniały pomysł, za bardzo fajne wykonanie czegoś coś, co w moim przekonaniu może i na pewno poruszało polską wyobraźnię, polskie serca, nie tylko samą długością tej flagi, ale niezwykłym sposobem jej wyeksponowania, za co naprawdę bardzo dziękuję. Staramy się w Kancelarii Prezydenta organizować różne konkursy, różnego rodzaju nagrody za pokazywanie takich różnych niekonwencjonalnych sposobów na okazywanie patriotycznych uczuć, emocji patriotycznych także związanych z flagą polską, związanych z rocznicami, to się doskonale wpisało. Dziękuję flagą za flagę.
A propos rocznicy - dziś 6 sierpnia. Coś kojarzy się panu z tą datą?
Mam nadzieję, że wszystkim się kojarzy. To jest wymarsz I Kompanii Kadrowej, początek polskiej drogi do niepodległości sprzed stu lat.
To stąd pańska wizyta w Krakowie, ale my mamy na myśli czasy bliższe panie prezydencie. Dokładnie cztery lata temu został pan zaprzysiężony.
To prawda, to był dla mnie bardzo ważny moment. Cieszę się, że mogę dzisiaj patrzeć wstecz na te cztery lata i mogę jeszcze patrzeć rok do przodu, w drugą stronę.
No właśnie to taki bardzo dobry moment. Wybory prezydenckie w przyszłym roku. Może czas na deklarację. Będzie reelekcja?
Nie, to nie jest dobry czas, dlatego że ja funkcjonuję politycznie od wielu lat i ceniąc sobie bardzo mechanizmy demokratyczne, jedno wiem obserwując świat polityki, że źle się dzieje, jeżeli politycy zaczynają zachowywać się wyborczo. To znaczy wtedy nie zachowują dystansu ani do samego siebie, ani do spraw, którymi się powinni zajmować. Więc ja sobie obiecałem, że dla mnie po pierwsze, to jest dokończyć kadencję tak, abym sam mógł ocenić, czy ona jest dobra czy zła, czy mogę być przydatny w przyszłości. Ale muszę się koncentrować na tym, co jest dzisiaj moim wyzwaniem, a jak się człowiek zdeklaruje, że chce kandydować, to się staje trochę zakładnikiem tej własnej deklaracji i działa się już inaczej, bo działa się z myślą o tamtym dniu wyborczym. To jest choroba demokratycznej polityki.
Panie prezydencie, ale przecież to oczywiste, że wszyscy oczekują od pana takiej deklaracji i że pan tę deklarację wcześniej czy później złoży.
Ale chcę później. Nie wcześniej, a później. Jak najpóźniej.
Kiedy się jej mamy spodziewać?
Nie zastanawiałem się nad tym, kiedy będzie odpowiedni moment, ale jeszcze raz chciałem powiedzieć - wydaje mi się, że im później, tym lepiej. Także dla jakości własnych zaangażowań politycznych i chyba dla Polski. Myślę, że to, co jest Polsce potrzebne to to, żeby wykorzystać fakt, że prezydent z mocy konstytucji ma inną kadencję niż kadencje parlamentu, to oczywiste. To jest element pewnej stabilności w państwie, a więc niech ta stabilność trwa, bo jak ja się zdeklaruję dzisiaj, to zaraz każde działanie będzie interpretowane jako działanie wyborcze.
Ostatnie cztery lata w takim razie. Co pan czuje, kiedy czyta pan w gazetach teksty: "kotyliony i sadzenie drzew", "tatusiowy styl", złośliwcy mówią o "strażniku żyrandola", o "gajowym". Panu to przeszkadza?
Nie, zupełnie. Każdy ma prawo wydobywać z tej prezydentury to, co jest w jego przekonaniu charakterystyczne, co jest ważne. Ja staram się koncentrować na moich zadaniach, które interpretuję w ten sposób: po pierwsze, to jest walka o dobrą pozycję Polski na arenie międzynarodowej, walka o polskie interesy na arenie międzynarodowej, co dzisiaj oznacza szczególne znaczenie spraw ukraińskich. I tak było przez całą moją prezydenturę, bo to jest zadanie strategiczne. Z innych zadań strategicznych prezydent powinien zabiegać także o bezpieczeństwo kraju - wypełniam tą rolę jako zwierzchnik Sił Zbrojnych, korzystając z mojego doświadczenia jako byłego ministra obrony narodowej, wiceministra obrony narodowej, posła zajmującego się sprawami bezpieczeństwa i obrony przez wiele lat. Dla mnie strategicznym zadaniem są kwestie przełamania kryzysu demograficznego.
Karta dużych rodzin...
Nie tylko Karta dużych rodzin - polityka prorodzinna nie na zasadzie jednorazowego aktu przedwyborczego, tylko jako budowanie systemu, który by pozwolił na przełamanie kryzysu demograficznego. To jest, proszę państwa, walka o utrzymanie konkurencyjności polskiej gospodarki. Stąd podczas każdej wizyty zagranicznej są aspekty gospodarcze, biorę ze sobą ludzi biznesu. Nie bojąc się, bo tak działa nowoczesna polityka, jest to kwestia nowoczesnego, polskiego patriotyzmu, a i 25-lecie polskiej wolności z udziałem najważniejszych polityków na świecie. To jest budowa wizerunku Polski poprzez przypominanie, że to Polska była ojczyzną wolności. To, co powiedział prezydent Niemiec w czasie naszego spotkania w Berlinie, że język polski stał się językiem europejskiej wolności.
A tymczasem w debacie publicznej uporczywie wraca takie domniemanie, podejrzenie, że będzie pan organizował jakąś partię prezydencką, i to bardzo szeroką, coś w rodzaju zastępstwa Platformy Obywatelskiej, która traci.
Nonsensy. Po pierwsze myślę, że mamy dosyć kłopotu z partiami, więc po co jeszcze jedna? Po drugie, paru prezydentów popełniło ten błąd i nic z tego dobrego dla Polski nie wyszło. Dla nich również. Tak było z inicjatywą pierwszego polskiego prezydenta, który tworzył Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, tak wyszło i z innymi inicjatywami, w które się angażowali następni prezydenci. To nie jest rola prezydenta tworzenie partii. Rolą prezydenta jest szukanie sposobu na budowę wspólnoty, przynajmniej w paru najważniejszych kwestiach pomiędzy partiami, uspokajanie kryzysów, konfliktów - normalnych w demokracji. Prezydent, który sam byłby częścią tego sporu, w moim przekonaniu, byłby częścią problemu, a nie rozwiązaniem problemów Polski. Dzisiaj problemem Polski jest to, że jest za duży konflikt pomiędzy partiami politycznymi. Zbyt wiele stref jest objętych walką polityczną, a powinny być przedmiotem porozumienia, zgody i choćby minimalnej współpracy.
Czy pan widzi Donalda Tuska w Brukseli, czy raczej wierzy pan w zaklęcia, że raczej jest mu droższa teka premiera w Polsce niż wysokie funkcje unijne?
Rozmawiałem z panem premierem na ten temat - pan premier publicznie wypowiedział się w sposób według mnie jednoznaczny. Natomiast ja myślę, że my wszyscy powinniśmy wyciągnąć jeden wniosek - jeżeli o polskim premierze w kręgach europejskiej polityki mówi się, jako o kandydacie na najważniejszą funkcję szefa Komisji Europejskiej, to świadczy to znakomicie o Polsce. I świadczy to o tym, że mamy wielki potencjał, że ma taki wielki potencjał osobisty pan premier Tusk.
Potencjał osobisty, znakomita ścieżka kariery i wszystko to byłoby ładnym zwieńczeniem tej kariery, gdyby nie to, że premier chyba wyciął po drodze wszystkich, którzy mogliby zagrozić w Platformie, jego przywództwu, w związku z tym nie bardzo ma go kto zastąpić.
To już jest pana interpretacja sytuacji.
Nie tylko moja, ale..
... oczywiście walki wewnętrzne w partii są cząstką świata partyjnego. Ja jestem już poza tym światem partyjnym i nie ukrywam, że nie tęsknie do powrotu.
Z wysoka pan na to patrzy, dziś z kopca.
Ale ja proponowałbym jednak przyjąć za jednoznaczne wypowiedzi pana premiera, który mówi, że sam siebie widzi jako cząstkę polityki krajowej, a nie europejskiej.
A Radosława Sikorskiego widzi jako cząstkę polityki unijnej i stąd pytanie - czy pan się na to tak bez skrupułów godzi? Musieliście panowie na ten temat rozmawiać.
Oczywiście że tak, rozmawialiśmy z panem ministrem Sikorskim również. Powiem w ten sposób, to nie jest wielka szansa na uzyskanie wpływu, czy obsadzenie stanowiska szefa tak z pewnym, powiedziałbym, dodatkowym taki jeszcze elementem, objęciem szefa dyplomacji europejskiej, ale to jest niesłychanie cenne stanowisko z punktu widzenia Polski. Dla nas na przykład celem zasadniczym jest to, aby przekonywać cała Unię Europejską do naszego punktu widzenia na kwestie rozwoju sytuacji na Wschodzie, zarówno w relacjach ukraińsko-rosyjskich, jak i wpływanie na całe Partnerstwo Wschodnie i na cały Wschód, bo to jest nasze, polskie sąsiedztwo. Gdyby się udało, to byłoby znakomicie. Trzeba spróbować.
A tymczasem pospolitość skrzeczy i jeżeli prezydent z premierem rozmawiają na temat wysłania ministra spraw zagranicznych do Brukseli, to musi paść nazwisko jego ewentualnego następcy. Macie takiego?
To już są decyzje pana premiera. Prezydent ma oczywiście wpływ na tej zasadzie, że mianuje ministra spraw zagranicznych i jeśli będzie taka okoliczność, że zapadną decyzje dotyczące szefa dyplomacji europejskiej, to wtedy trzeba będzie się rozglądać...
Bardzo dyplomatycznie.
Polityka zagraniczna jest czymś niesłychanie ważnym. Nie można spalić w Unii Europejskiej kandydatury obecnego ministra spraw zagranicznych ani nie można podważać jego pozycji mówiąc, że już jest jego następca. Tu radziłbym zachować ogromną wstrzemięźliwość, bo to są interesy państwa polskiego.
Powściągniemy się w takim razie.
Panie prezydencie, zostawmy na moment politykę. Nie mogę w imieniu pań nie zapytać, co z tym wąsem? Jak to właściwie było?
Czuję się w sposób niebezpieczny wyróżniony tym zainteresowaniem wąsami, ale rzeczywiście: wąsy nosiłem praktycznie przez całe życie...
Wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego wizerunku.
Zapuściłem ten wąs chyba w areszcie jeszcze w czasach PRL-u i tak zostało, więc byłem bardzo do niego przywiązany.
Brakuje go?
Czasami brakuje, ale chciałem powiedzieć jedno, na usprawiedliwienie, że zawsze można zapuścić jeszcze raz, a potem jeszcze raz zgolić.
A bierze pan to pod uwagę, żeby wrócić do tego wąsa?
Biorę, ale tak jak ze zgoleniem wąsów - nie będę zapowiadał.
Panie prezydencie, wakacje na półmetku - proszę nam jeszcze powiedzieć, czy pan jest jeszcze przed urlopem?
Ja mam taki nietypowy urlop. To znaczy miewam po dwa, trzy, czasem nawet po cztery dni wolnego, ale też na ogół jest to przedzielone jakimiś zaangażowaniami, takimi jak dziś w Krakowie. Nie ukrywam, wybieram się po tych aktywnościach gdzieś na przedłużony weekend, gdzieś na żagle.
Gdzieś natrafiłem na takie podejrzenia, że gdzieś pan po kryjomu poluje.
Ale ja nie poluję po kryjomu, tylko zupełnie oficjalnie. Jak mnie ktoś pyta, zawsze odpowiadam, że jeżdżę na polowania z moimi przyjaciółmi, z moimi synami, bo oni jak najbardziej polują, z moim zięciem no i z moim psem. Czasami synowie dają mi potrzymać smycz, czasami dają mi flintę. A ja im zawszę mówię, że największa przyjemność, to nie jest samo strzelanie, tylko największą przyjemnością jest przeżycie takie trochę towarzyskie. Ale i przeżycie przyrody, kontaktu z przyrodą, więc jakoś się daje z tymi ograniczeniami funkcjonować.
Mam nadzieję, że to nie są celne strzały.
Pudłować w ogóle nie należy.
Co pan strzelił ostatnio?
Czasami różne gafy też strzelam.
A jakaś taka najbardziej kłopotliwa dla pana? Wybrnął pan ze wszystkich, ale która była najboleśniejsza?
Gafa?
"Bul i nadziejia" ortograficzna?
Ja całe życie robię błędy ortograficzne i to jest coś w rodzaju dysleksji. Nie zamierzam tego bagatelizować. Tak jest, więc staram się. Jeśli robię błędy ortograficzne, to przynajmniej nie słychać tego w tym, co mówię.
Radio z tego uwalnia.
Stąd przewaga radia. Niezawiniona gafa, bo to była raczej gafa organizatorów - z panią premier Merkel, kiedy nade mną rozpięto parasol, bo ona sobie tego nie życzyła, powiedziała, że się nie zgadza na żaden parasol, bo źle wygląda, ale wyszło, że ja jestem pod parasolem, a mój gość nie. To nie prezydent rozpina parasol nad gościem, ale tak wyszło.
Dziękujemy pięknie za wizytę w studio na kopcu.
To ja dziękuję serdecznie i życzę państwu, bo przecież radio powstało 25 lat temu, w nowej rzeczywistości Polski po '89 roku, więc życzę państwu i satysfakcji z tego, co udało się zrobić, satysfakcji z kontaktu ze słuchaczami, a słuchaczom także satysfakcji z radia.
Rozmawiała Ewa Kwaśny i Tomasz Skory