Bliskowschodni paradoks - Palestyńczycy walczą z Palestyńczykami, Izraelczycy z Izraelczykami. Kością niezgody jest Strefa Gazy. Rano bojówki Hamasu ostrzelały m.in. dom szefa palestyńskich służb bezpieczeństwa.
Atak wprawdzie nie spowodował ofiar w ludziach, ale może doprowadzić do zerwania porozumienia wynegocjowanego zaledwie kilka godzin wcześniej przez rządzącą w Autonomii partię Fatah oraz radykalną organizację islamską Hamas. Wczoraj w czasie starć bojówek obu ugrupowań rannych zostało 13 osób.
A wszystko dlatego, że Fatah chce współpracować z Izraelem w czasie ewakuacji osiedli żydowskich, a Hamas wręcz przeciwnie - atakując Izraelczyków, chce zrobić wrażenie, że to on przepędził okupantów.
Z kolei na terytorium Izraela, 15 kilometrów od granicy ze Strefą Gazy trwa inna konfrontacja. 40 tysięcy ortodoksyjnych Żydów i działaczy izraelskiej prawicy od dwóch dni usiłuje przeprowadzić marsz do Gush Katif w proteście przeciwko ewakuacji ze Strefy Gazy. Obozowisko demonstrantów zostało otoczone przez 20 tysięcy policjantów.
Nie ma takiej możliwości, by premier Szaron nas powstrzymał. Wszystko co robi jest niezgodne z prawe. Będziemy się odwoływać do Sądu Najwyższego i maszerować do Gush Katif. Ale podkreślam - bez użycia przemocy - mówił jeden z przywódców protestu.
Jednak wbrew jego zapewnieniom od wczoraj doszło już do kilku starć demonstrantów z policją. Dwaj funkcjonariusze zostali ranni, aresztowano 16 osób.