SLD i Socjaldemokracja Polska są na dobrej drodze do porozumienia w sprawie rządu Belki. Jednak nie za darmo. Partia Borowskiego chce postawić warunki - jeden z głównych to odejście eseldowskich wiceministrów.
Rozstrzygające rozmowy w tej sprawie odbędą się jednak prawdopodobnie dopiero w przyszłym tygodniu, bo premier Belka wylatuje na szczyt do Brukseli.
Największą zakałą dla SdPl jak można podejrzewać jest wiceminister zdrowia z koalicyjnej Unii Pracy, czyli minister Kralkowska, która uczestniczyła w przygotowywaniu kolejnych edycji ustawy zdrowotnej.
Sam przewodniczący Marek Borowski zaprzecza jednak, by stawiał sprawę na ostrzu noża: Socjaldemokracja nie stawia żadnych warunków personalnych. Są to typowe gry i takie podpuchy wewnętrzne.
Tomasz Nałęcz jest bardziej wymowny: Z wyjątkiem bardzo fachowego i bardzo potrzebnego ministra Zemkego, wszyscy sekretarze stanu, wszyscy komisarze ludowi powinni być z rządu Rzeczypospolitej odwołani.
Nie wiadomo jeszcze co na to sam Belka. Wiadomo natomiast, że jego samodzielnie układanie się z SdPl zdecydowanie szarpie nerwy działaczom Sojuszu: Chodzi o to jak się domyślam, żeby za daleko nie szły zobowiązania nowego premiera wobec jednego z klubów opozycyjnych - mówi Józef Oleksy.
SLD boi się, że niedawni towarzysze wystrychną Sojusz na dudka. Podczas ponownego wotum zaufania proponowanego przez Belkę nie poprą rządu i doprowadzą do przyspieszonych wyborów jesienią, a to SLD jest zdecydowanie nie na rękę.