Ponad 25 mln zł - tyle co roku kosztuje Polaków dotowanie partii politycznych. Pieniądze te miały zapewnić naszemu życiu politycznemu czystość i przejrzystość. Czy jednak działające od prawie 3 lat prawo nie jest tylko ułatwianiem życia politykom i łupieniem budżetu?
Bez forsy nie da się dziś funkcjonować żadnej partii - to refren wyśpiewywany przez - zgodny niemal w w 100 proc. - chór partyjnych skarbników. Utrzymanie budynków, utrzymanie lokali partyjnych, koszty prądu, telefonów, papierów, faksów, powierzchni - kontynuuje chór. Za tym wszystkim idą grube miliony z naszych kieszeni.
Nie należymy do potentatów finansowych. Oczywiście mamy swoje potrzeby, które dynamicznie rosną, ale jakoś sobie radzimy - mówi Edward Kuczera, strzegący kasy SLD. Jest czego pilnować, bo tylko w zeszłym roku partia Millera dostała od Polaków 8,5 mln zł, a co ciekawe, ta suma wcale nie jest największa w jej budżecie – tysięczne rzesze posłów, senatorów, ministrów, radnych, burmistrzów, wójtów, prezydentów sypią do partyjnej kasy jeszcze większe sumy. Mimo to Kuczera przekonuje, że bez pieniędzy z budżetu SLD miałoby poważne kłopoty z realizacją zadań.
Ale SLD to jeszcze nic w porównaniu z PSL. Ludowcy co prawda tak pokracznie prowadzili swą księgowość, że pieniądze z budżetu im obcięto, ale na biednego nie trafiło, bo sprzedaż budynków należących do partii dała i da w najbliższych latach Stronnictwu – uwaga! – 100 mln zł.
Mimo to ludowcy walczą przed sądem o budżetowe dotacje, ale walczą – jak zapewnia ich skarbnik – nie dla siebie: Środki, które uzyskamy z budżetu państwa, przeznaczymy na cele społecznie użyteczne, na pewno ich nie zmarnujemy - mówi skarbnik PSL, Stanisław Żelichowski. Reporter RMF Roman Osica sprawdzał ile osób zatrudniają na etatach SLD i PSL. Posłuchaj jego relacji:
Milionerzy mogą więc pańskim gestem pieniądze oddawać, ale są także i tacy, którzy ich w ogóle nie biorą i żyją. Głównie dzięki temu, że nie mają takich siedzib, jak warszawski SLD – ponad 4 tys. m kw. – i zamiast obracać milionami, dysponują setkami tysięcy złotych. Skromność w kraju, który nie jest bogaty, chyba jest lepszą cechą niż taka wybujała obfitość pieniędzy, jaka jest u naszych konkurentów politycznych - mówi skarbnik Platformmy Obywatelskiej – partii, która postanowiła nie brać od podatników ani grosza. Liczy na hojność swych albo zamożnych, albo entuzjastycznych zwolenników.
To jasny dowód, że bez wyciągania ręki po państwowe pieniądze da się prowadzić politykę, która przy dotowaniu przez podatników miała być czysta, klarowna i uczciwa...
06:10