Pod koniec grudnia rząd zadeklarował chęć zakupu samolotów F-16. W ślad za kontraktem do Polski spłynąć miały intratne propozycje ze strony amerykańskich inwestorów, a w ślad za propozycjami - pieniądze i miejsca pracy. Niestety, na razie słowo „offset” nie zostanie dopisane do - i tak bardzo krótkiej - listy sukcesów rządu.

Dziś upływa termin podpisania kontraktu na zakup samolotu, ale już wiadomo, że nie zostanie on dotrzymany. Co gorsze, prowadzone z Amerykanami negocjacje dotyczące oferty offsetowej, zabrnęły w ślepy zaułek.

Wiceminister obrony Jerzy Zemke zapewnia: Nie podpiszemy umowy głównej, dopóki ustalenia dotyczące offsetu nie będą wynegocjowane w sposób, który satysfakcjonowałby stronę polską.

Problem w tym, że jakość oferty zaaprobowanej przez poprzedniego szefa komitetu offsetowego Andrzeja Szarawarskiego, jest niska. Nieoficjalnie wiadomo, że brak w niej szumnie zapowiadanych inwestycji w nowe technologie. Za to znalazły się tam propozycje budowy stadionów sportowych i... chlewni.

Jeden z negocjatorów – Jacek Piechota - ujawnia, że wesoło nie jest: Oferta nie jest w pełni satysfakcjonująca dla strony polskiej. Duży udział w tej ofercie to proste zakupy w polskiej gospodarce, wśród polskich podmiotów. Zbyt mało jest udziału nowych technologii. Co gorsze, negocjacje z Waszyngtonem idą ciężko, dlatego że skrajnie inne są interesy obu stron.

Poseł PO Tadeusz Jarmusiewicz nie rozumie, dlaczego wciąż o ofercie Amerykanów i planach rządu nie wie nic przeciętny podatnik, który wkrótce za zakup F-16 słono przecież zapłaci: Nikt z nas nie wie, jaki interes dla Polski zostanie załatwiony. Jakiego rodzaju problem: czy może koleje, czy może autostrady, czy będzie to wydłubywanie rodzynków z ciasta?

Rodzynki, o których mówi poseł Jarmusiewicz, wydłubywać mieli główni beneficjenci offsetu, czyli firmy Bartimpex, Prokom i Computerland. Jednak dziś podobno wcale nie jest już pewne, czy na transakcji zyskają właśnie te, a nie inne polskie spółki.

Foto: Archiwum RMF

05:25