Uwaga na „hieny” z podejrzanych firm, grasujący w szpitalach – ostrzega „Gazeta Wyborcza”. Tacy agenci obiecują pacjentom załatwienie dużego odszkodowania i zgarniają do własnej kieszeni nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
22-letnia Agnieszka z Opola zapadła w śpiączkę. U jej matki momentalnie pojawił się agent firmy, który obiecał, że po podpisaniu z nim umowy wywalczy dla rodziny duże odszkodowanie. Rzeczywiście "wywalczył", zgarniając do własnej kieszeni ponad 30 tys. zł, bo umowa zawierała klauzulę, że pośrednik otrzyma 30 proc. wyegzekwowanej od ubezpieczyciela kwoty.
Działalność pośrednika ograniczyła się w tym przypadku wyłącznie do złożenia w ubezpieczalni wniosku o likwidację szkody. Podpisanie podobnej umowy w jakiejkolwiek kancelarii prawniczej kosztowałoby rodzinę poszkodowanej ułamek kwoty zagarniętej przez firmę działającą bezpośrednio w szpitalu i wykorzystującą towarzyszące chorobie emocje poszkodowanego i rodziny.