Już blisko 1000 razy interweniowali strażacy po burzach, jakie przeszły przez województwa: mazowieckie, świętokrzyskie, podlaskie i dolnośląskie. Najgorsza sytuacja panowała po południu w Warszawie. Po ulewie z gradem stolica została sparaliżowana. Zalane zostały ulice, nie kursowało też metro, które po godz. 17 zaczęło działać normalnie.
W stolicy padało tak intensywnie, że Wisłostrada była nieprzejezdna w obu kierunkach. Na wysokości Cytadeli cała trzypasmowa jezdnia została zalana. W miejscu sześciu pasów powstało gigantyczne jezioro, które bez problemów pokonywały tylko ciężarówki i samochody ciężarowe. Samochodom osobowym woda w najgłębszym miejscu zakrywała koła. Byli jednak śmiałkowie, którzy ryzykowali i topili auta. Wtedy już trzy utopione stały i jeden większy, także nie próbowaliśmy - powiedział reporterowi RMF FM mężczyzna, który akurat swoje auto zakopał w błocie, próbując objechać jezioro.
Dodatkowo spadł grad wielkości piłeczek pingpongowych. Nawałnica przerwała piknik olimpijski w pobliskim parku, z którego w panice uciekały setki osób. Impreza skończyła się w jednym momencie. Kazali nam się rozejść. Kilka tysięcy ludzi nie miało gdzie się schować przy takiej ulewie. A to nie tylko deszcz, ale i bardzo duże kulki gradu - mówili uczestnicy imprezy.
Woda dała się kierowcom poważnie we znaki także m.in. na trasie Armii Krajowej. Utrudnienia potrwają tam jeszcze co najmniej kilka godzin. Woda stoi na długości prawie kilometra, w niektórych miejscach ma głębokość półtora metra. W tym jeziorze dosłownie utonęło 8 aut. Są zalane po dach, strażacy musieli pontonami dopływać do kierowców i pasażerów, by ich ewakuować.
Wygląda na to, że trasa będzie przejezdna dopiero, gdy woda sama odpłynie. Miejskie służby twierdzą, że starają się dotrzeć do studzienek kanalizacyjnych, by je udrożnić, a strażacy mówią, że o wypompowywaniu wody z tego miejsca na razie nie ma mowy. Na wszystkich ulicach dookoła panuje prawdziwy chaos, bo kierowcy szukają ucieczki z tego miejsca.
Zalane zostało także metro. Z ruchu na kilka godzin wyłączono stacje Marymont, Plac Wilsona, Dworzec Gdański i Ratusz. W czasie ulewy woda zaczęła się przedostawać do stacji Plac Wilsona i Dworzec Gdański w związku z tym z ruchu zostały wyłączone te stacje, a ponieważ było konieczne wyłączenie napięcia w trzeciej szynie, pociągi kursują obecnie w dwóch pętlach: pierwsza od stacji Słodowiec do stacji Młociny i z powrotem, druga od stacji Kabaty do stacji Świętokrzyska i z powrotem - mówił naszemu reporterowi rzecznik prasowy Warszawskiego Metra Krzysztof Malawko.
Pomiędzy godz. 17 a 18 udało się przywrócić kursowanie metra normalnie, na całej linii od Młocin po Kabaty.
Po przejściu burzy woda zalała ulice i posesje także w Skarżysku Kamiennej w województwie świętokrzyskim. Zalane są ulice Piłsudskiego, Grottgera, Książęca, Metalowców, Odlewnicza i Paryska, czyli teren zamieszkiwany mniej więcej przez tysiąc osób - powiedział dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego Kazimierz Kasprzyk.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że oprócz jezdni zalane lub podtopione zostały także piwnice oraz niżej położone mieszkania. Obecnie koncentrujemy się na usuwaniu skutków nawałnicy, głównie chodzi o wypompowywanie wody z zalanych posesji - powiedział asp. Krzysztof Kwiecień ze skarżyskiej straży pożarnej. Wcześniej strażacy angażowali się także w ochronę przeciwpowodziową najbardziej zagrożonych części miasta.
Ok. 14-tej w Skarżysku przestało jednak padać. To daje nadzieję, że sytuacja nie będzie się pogarszać. Zbiornik retencyjny Bernatka wypełniony jest już po brzegi - dodał Kasprzyk.
Zdaniem rzecznika Komendy Powiatowej Policji w Skarżysku-Kamiennej sierż. szt. Damiana Szwagierka drogi krajowe przebiegające przez miasto - 7 i 42 są przejezdne. W kilku miejscach na krajowej siódemce woda wylała się z rowów.
Słuchacz Łukasz poinformował nas o zalanym centrum handlowym. Na parkingu przed centrum można pływać kajakiem - powiedział nam.
Na Dolnym Śląsku od południa strażacy interweniowali natomiast już ponad 80 razy. To efekt frontu, który przechodzi od pogórza Sudetów nad północno-wschodnią część regionu. Nie ma zagrożenia powodzią, zanotowano natomiast zalania gospodarstw i piwnic.
Jak poinformował młodszy aspirant Wojciech Downar ze Stanowiska Kierowania Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu, najbardziej gwałtowne burze, podczas których lokalnie wystąpiły też gradobicia, zanotowano po południu w rejonie powiatów świdnickiego, dzierżoniowskiego i lwóweckiego.
Downar zapewnił, że nie spowodowało to wzrostu poziomu wody w rzekach. Wszystkie rzeki płyną w swoich korytach i nie ma żadnego zagrożenia, że mogą wylać. Woda spływająca z gór zalewa posesje, ale po burzy udaje się ją odpompować. Wszystkie drogi w regionie cały czas są przejezdne - dodał Downar.
Wcześniej, gdy front burzowy z niemieckiej Saksonii dotarł do Sudetów, największe opady i zalania domów zanotowano w powiatach zgorzeleckim, jeleniogórskim i kamiennogórskim. Najwięcej, bo 25 tzw. odpompowań mieliśmy w Świeradowie Zdroju. Zalania były również w Działoszynie, Bratkowie i Posadzie, ale to chwilowe i lokalne zjawiska - powiedział Marek Poniatowski, dyżurny Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu.
Jak ostrzegają meteorolodzy, burze z gradem możliwe są także w woj. podlaskim. Do popołudnia strażacy interweniowali kilkadziesiąt razy, głównie w sprawie zalanych piwnic w powiecie zambrowskim.
Mirosław Szymaniuk z Centrum Zarządzania Kryzysowego w Białymstoku poinformował, że do późnych godzin nocnych przewiduje się burze, lokalnie z opadami gradu w całym regionie. Ma spaść od 10 do 20 mm deszczu, lokalnie nawet do 30 mm. Dodał, że mimo iż "pierwsza fala" burz już przeszła, to istnieje zagrożenie kolejnymi.
Jak poinformowała straż pożarna, po ulewach, jakie przeszły nad kilkoma powiatami w regionie odnotowano w sumie ok. 60 zgłoszeń. Były to wezwania głównie do zalanych piwnic w domach i blokach. Najwięcej wezwań, ponad 40, było w powiecie zambrowskim. Strażacy otrzymali też zgłoszenie ze szpitala miejskiego w Zambrowie, ale - jak dodają - sytuacja w szpitalu jest już opanowana.
Na razie straż nie odnotowała żadnych poważniejszych wezwań.
Woda zalała ulice i podtopiła wiele posesji także na Lubelszczyźnie w Radzyniu Podlaskim. Skutki gwałtownej ulewy usuwa kilkudziesięciu strażaków.
Strażacy otrzymali około 20 wezwań do pompowania wody z zalanych piwnic i domów w samym Radzyniu Podlaskim oraz sąsiedniej gminie Wohyń. Silna ulewa trwała około 1,5 godziny. Woda nie mieściła się w studzienkach kanalizacyjnych, zalała piwnice, a także wdarła się do mieszkań w niżej położonych domach. Przy pompowaniu pracuje kilkudziesięciu strażaków, dodatkowo ściągnięta została wysoko wydajna pompa z sąsiedniego powiatu, Parczewa - powiedział st. aspirant Sławomir Szkuat z komendy straży pożarnej w Radzyniu Podlaskim.
Wieczorem ulewy i opady gradu dotarły już w inne rejony na południu kraju. Na Goracą Linię RMF FM dostaliśmy m.in. sygnał o nawałnicy w małopolskich Słomnikach. Przeszedł niesamowity grad. Na podwórku jest jeszcze pełno lodu, mamy kupki śniegu. Basen dzisiaj rozłożyliśmy dzieciakom i cały jest już potargany, nawet nie ma o czym mówić. Truskawki... Po prostu szok - powiedziała nam pani Katarzyna.
Informowaliście nas też, że intensywne burze przeszły też m.in. przez Jaworzno, Olkusz i Lublin.