Policja zatrzymała 41-letniego mieszkańca Pruszkowa podejrzanego o podłożenie ładunku wybuchowego w bloku w warszawskim Ursusie. Wpadł w ręce funkcjonariuszy późnym wieczorem. Dziś usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa.
Mężczyzna był wcześniej notowany w kartotekach policyjnych. W trakcie zatrzymania był zaskoczony i nie stawiał oporu.
Już po ewakuacji lokatorów jeden ze świadków - mieszkańców bloku, przekonywał, że wie, kto mógł podłożyć ładunek przed drzwiami jednego z mieszkań. Twierdził, że chodzi o osobiste porachunki. Według jego relacji to już drugie podobne zdarzenie - w grudniu ub. roku na klatce schodowej podłożono atrapę bomby.
Wczoraj po odnalezieniu przedmiotu przypominającego granat ewakuowano 80 mieszkańców. W trakcie akcji policyjnych pirotechników doszło do eksplozji - nikt nie ucierpiał.
Trwa wyjaśnianie, dlaczego ładunek wybuchł wewnątrz budynku i nie udało się go zdetonować w bezpiecznym miejscu. Policjanci twierdzą, że eksplozja nastąpiła samoistnie, zanim zaczęli badać podejrzane znalezisko specjalnym skanerem.
(mpw)