Wczoraj wieczorem ponownie rozpoczęły się rozmowy izraelsko-palestyńskie na temat współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa. Jednak nie tylko nie przyniosły one postępów, ale i nieprzyjemnie się zakończyły, gdy żołnierze izraelscy ostrzelali samochód palestyńskich negocjatorów.
Spotkanie miało odbyć się w rezydencji ambasadora USA w Izraelu Martina Indyka. Jednak w ostatniej chwili przeniesiono je na wniosek Palestyńczyków w bliżej nieokreślone miejsce. Prawdopodobnie był to Erez na granicy Izraela ze Strefą Gazy. Po zakończeniu czterogodzinnych rozmów, przyznano, że niczego konkretnie nie ustalono. Pojawiła się jednak zapowiedź częściowego otwarcia przejścia granicznego pomiędzy Strefą Gazy a Egiptem w Rafah. Głównym tematem rozmów było wygaszenie napięć izraelsko-palestyńskich. Sytuacja skomplikowała się, gdy delegacja palestyńska w drodze powrotnej z rokowań została ostrzelana przez izraelskich żołnierzy. Jak podało radio izraelskie, gdy samochody z Palestyńczykami przejeżdżały przez przejście graniczne w Erezie, żołnierze usłyszeli odgłosy strzałów. Przekonani, że strzelał ktoś z samochodu, otworzyli ogień do pojazdów. Ranni zostali dwaj ochroniarze. Palestyńczycy oskarżyli Izrael o celowe działanie, stwierdzając, iż celem ostrzału byli trzej negocjatorzy, znajdujący się w samochodach - szef palestyńskich służb bezpieczeństwa generał Abdel Razek el-Madżajdeh, szef tych służb w okręgu Gazy Mohammed Dahlan oraz szef wywiadu palestyńskiego Amin al-Hindi. W trwających już ponad pół roku niepokojach zginęło prawie 500 osób.
Foto EPA
10:30