Mija 40. i ostatni dzień tradycyjnej prawosławnej żałoby po ofiarach wydarzeń w Biesłanie. Przed końcem żałoby władze zaostrzyły środki bezpieczeństwa, obawiając się, że może dojść do odwetowych ataków.
1 września terroryści wzięli w jednej ze szkół w Biesłanie ponad 1200 osób jako zakładników. Dwa dni później w czasie szturmu na szkołę zginęło prawie 350 osób, w większości dzieci.
Wśród terrorystów, którzy przeprowadzili akcję byli Czeczeńcy, a także Inguszowie, w tym mieszkańcy wiosek położonych zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Biesłanu.
Przed końcem żałoby władze zaostrzyły środki bezpieczeństwa, obawiając się, że może dojść do odwetowych ataków. W Biesłanie słychać różne głosy: nawołujące do zemsty lub apelujące o rozsądek.
Potrzeba do tego podejść, nie kierując się emocjami, ale także rozsądkiem. Nie ma sensu mścić się na tych, którzy to zrobili i tak w końcu zginęli. A ich rodziny nie są winne temu, że zamachowcy zrobili to, co zrobili
Tak argumentował jeden z 17-letnich mieszkańców Biesłanu. Na miejscowym cmentarzu cały czas trwają pogrzeby. Wszystkich jeszcze nie pochowano, bo identyfikacja ciał ofiar przebiega bardzo powoli.