W siemianowickiej oparzeniówce zmarła 67-letnia kobieta poparzona barszczem Sosnowskiego. Pod opiekę lekarzy trafiła 8 czerwca z Jeleniej Góry, miała też inne schorzenia. Po poparzeniu jej stan się gwałtownie pogorszył.
Niewydolność wielonarządowa po oparzeniu barszczem Sosnowskiego była bezpośrednią przyczyną śmierci 67-latki, która zmarła w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Kobieta trafiła do tego szpitala z Jeleniej Góry 8 czerwca. Lekarzom powiedziała, że poparzyła się podczas prac w ogrodzie.
Barszcz Sosnowskiego rósł u sąsiadków za płotem. Kobieta nawet go nie dotknęła.
Z racji nadwrażliwości pacjentki, doszło u niej bez kontaktu bezpośredniego do takiego poparzenia - mówiła reporterce RMF FM doktor Justyna Glik z siemianowickiej oparzeniówki.
Dodała, że kobieta zgłosiła się na SOR w Jeleniej Górze dopiero po kilku dniach. Do nas dotarła z takim miejscowym stanem, gdzie występowały już tkanki martwicze - powiedziała Glik.
Barszcz Sosnowskiego to trująca roślina, która może powodować poparzenia skóry drugiego stopnia.
Najbardziej niebezpieczne są wydzielane przez barszcz Sosnowskiego olejki eteryczne - ich kontakt ze skórą wywołuje poważne oparzenia, które są bardzo bolesne i zostawiają na ciele blizny.
Jeśli doszło do kontaktu z rośliną, należy niezwłocznie i dokładnie przemyć skórę wodą z mydłem i unikać ekspozycji podrażnionych miejsc na słońce przynajmniej przez 48 godzin. W przypadku kontaktu soku roślin z oczami, należy je przemyć dokładnie wodą i chronić przed światłem (nosić okulary z filtrem chroniącym przed ultrafioletem). Jeśli doszło do podrażnienia skóry, objawy zapalne zmniejsza zastosowanie miejscowo maści (kremów). Należy zgłosić się też do lekarza.
Barszcz Sosnowskiego został sprowadzony z Kaukazu i był początkowo hodowany jako pasza dla zwierząt. Później, ze względu m.in. na jej toksyczność, uprawy zostały porzucone. Roślina wciąż jednak występuje przede wszystkim w Polsce południowej, południowo-wschodniej oraz południowo-zachodniej.
(j.)