Lody na rynku międzybankowym powoli pękają. Niestety, na razie za granicą. W kraju na efekty działań NBP trzeba poczekać – pisze „Puls Biznesu”.
Pomoc gotówkowa i gwarancje, jakich rządy i banki centralne wielu państw z całego świata udzieliły bankom w ostatnich tygodniach, powoli zaczyna przynosić pożądane efekty. W dół idzie większość stawek, po jakich instytucje finansowe deklarują chęć pożyczenia sobie kapitału. A to świadczy o tym, że stopniowo odbudowuje się zaufanie między bankami.
Globalny system finansowy zaczyna łapać oddech. Spadają nie tylko stawki oprocentowania pożyczek, ale zawieranych jest też zdecydowanie więcej transakcji. Kilka tygodni temu rynek pieniężny praktycznie nie funkcjonował – mówi Robert Hryciuk z banku BNP Paribas.
Polski rynek, niestety, jest w innej fazie kryzysu.
Dopiero bowiem pod koniec ubiegłego tygodnia NBP przeprowadził pierwsze operacje w ramach tzw. pakietu zaufania. Jak oceniają ekonomiści, nie przyniosły one pożądanego efektu. To, co było ich celem – a więc przekonanie banków do pożyczania sobie nawzajem pieniędzy na dłuższe terminy – nie zostało osiągnięte i te segmenty rynku są nadal martwe. Stawki WIBOR-u i WIBID-u (poza tzw. overnight, czyli pożyczką na jeden dzień) nie drgnęły.
Nie ma co liczyć na to, że rynek kredytów szybko się odblokuje. Nawet przy poprawie płynności, same banki będą dużo ostrożniej podchodzić do pożyczania pieniędzy klientom – ocenia Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku. To źle wróży nie tylko posiadaczom akcji giełdowych banków (wczoraj na GPW znów były najsłabszym sektorem), ale także całej gospodarce. Można bowiem oczekiwać dużo niższych wolumenów kredytów, co z jednej strony oznaczać będzie słabsze wyniki sektora, z drugiej – kłopoty z finansowaniem inwestycji przedsiębiorstw i zakupów konsumentów – dodaje Ernest Pytlarczyk.