Członkowie sejmowej komisji śledczej do spraw ewentualnych nacisków na służby pokłócili się już kilkanaście minut po rozpoczęciu pierwszego spotkania. Jak zwykłe posłowie starli się o kwestie polityczne. Spokojnie przebiegł jedynie wybór przewodniczącego komisji. Jednogłośnie poparto kandydaturę Andrzeja Czumy z Platformy Obywatelskiej.
Powodem awantury stał się Jan Widacki z LiD-u, którego przedstawiciele PiS-u w komisji nie chcą widzieć. W związku z tym chcieli złożyć wniosek do przewodniczącego Czumy o wystąpienie do białostockiego sądu o udostępnienie akt sprawy dotyczących działalności posła Widackiego. Przewodniczący nie przyjął jednak dokumentu, argumentując, że jest to pierwsze posiedzenie komisji, a wszelkie wnioski dowodowe może przyjmować dopiero od drugiego posiedzenia.
Drugi spór dotyczył wyboru wiceprzewodniczących komisji. PiS chciał, by jednym z nich był Arkadiusz Mularczyk. Brak tego przedstawiciela będzie jawnym pogwałceniem zasad demokracji. Praktyka pięcioletniego życia komisji śledczych dowodzi, że zawsze do tej pory, opozycja miała swojego przedstawiciela - grzmiał Jacek Kurski z PiS.
Większość członków komisji nie przyjęła jego argumentacji i odrzuciła tę kandydaturę. Przewodniczący Czuma tłumaczył, że poseł PiS-u na stanowisku wiceprzewodniczącego komisji to po prostu pasmo sporów, kłótni i wyścigu o to, kto, co może zrobić pierwszy, kto może zabrać głos, a kto nie.
Wiceszefem komisji wybrany został Mieczysław Łuczak z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Komisja śledcza ds. nacisków na specsłużby powstała z inicjatywy PO. Ma się przyjrzeć sprawie zarzutu nielegalnego wywierania wpływu przez członków rządów, komendanta głównego policji, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na funkcjonariuszy policji, CBA i ABW, a także prokuratorów.
W komisji zasiadają: Andrzej Czuma, Sebastian Karpiniuk i Stanisław Chmielewski (wszyscy z PO), Jacek Kurski i Arkadiusz Mularczyk (obaj z PiS) oraz Jan Widacki (LiD) i Mieczysław Łuczak z PSL.
W czwartek klub PiS-u zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego uchwałę powołującą komisję. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości, zakres prac komisji jest określony zbyt szeroko.