75 tysięcy młodych ludzi pójdzie w tym roku w kamasze, ale za 6 lat skończy się strach przed wojskiem. Armia chce zrezygnować z poboru. W pełni zawodowe wojsko będzie mniej liczne, ale za to lepiej wyszkolone i wyposażone.
Plan, nad którym pracuje teraz resort obrony, przewiduje zmniejszanie liczby poborowych z roku na rok. Dziś armia liczy 150 tys. żołnierzy; nieoficjalnie mówi się, że w wojsku pozostanie 100 tys. żołnierzy.
Uzawodowienie wojska pozwala lepiej wyszkolić specjalistów, ponieważ wojskowy sprzęt jest coraz bardziej specjalistyczny. Poza tym, jednostki zawodowe można w każdej chwili wysłać za granicę.
Stworzenie w pełni zawodowej armii kosztuje sporo, ale się opłaca. W USA wojska z poboru nie ma od zakończenia wojny w Wietnamie w 1973 roku. Pentagon wyliczył, że co roku Stany Zjednoczone oszczędzają na tym co najmniej 2,5 mld dolarów. W armiach z poboru trzeba wciąż szkolić od podstaw nowe roczniki, później ich umiejętności są niepotrzebne.
Zawodowi żołnierze służą m.in. w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii, Portugalii; od 2001 roku poboru nie prowadzi Hiszpania. W ubiegłym roku na "zawodowstwo" przeszli też Czesi. Do 2010 r. zawodową armię będą mieli Włosi i Węgrzy, a do 2015 r. Litwa, Łotwa i Estonia.