Nagana i ostrzeżenie - to kary dla dwóch policjantów z komendy wojewódzkiej w Katowicach za marcową interwencję antyterrorystów w jednym z katowickich mieszkań. Funkcjonariusze mocno poturbowali niewinnych ludzi, bo pomylili piętra, gdy szukali groźnego przestępcy.
Krótko po omyłkowej interwencji, do której doszło w marcu, wszczęto postępowanie dyscyplinarne wobec dwóch antyterrorystów, odpowiedzialnych za zaplanowanie tej akcji. Obaj zostali ukarani. Decyzje dotyczące kar są nieprawomocne; ukarani policjanci mogą się od nich odwołać do Komendanta Głównego Policji - powiedział rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska.
Kara wobec oficera dowodzącego akcją to tzw. "ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby na pełnionym stanowisku". Oznacza to, że przez rok funkcjonariusz będzie pod szczególnym nadzorem przełożonego. Jego szef, zastępca naczelnika wydziału do walki z przestępczością samochodową śląskiej policji, został ukarany naganą, czyli najłagodniejszą z dyscyplinarnych kar. Niezależnie od wewnętrznego postępowania, sprawę bada też katowicka prokuratura. Dotychczas nikt nie usłyszał zarzutów.
Do niefortunnej akcji policji doszło 20 marca na jednym z katowickich osiedli. Wysłani na miejsce antyterroryści weszli do mieszkania wskazanego przez pracownika osiedla. W środku nie było jednak bandyty, a dwójka niewinnych ludzi. Podczas akcji antyterroryści użyli granatów hukowych, a następnie powalili lokatorów na ziemię. Kiedy zweryfikowali dowody tożsamości, okazało się, że poturbowali postronne osoby, w ogóle niezwiązane ze sprawą.
Policja potraktowała lokatorów mieszkania bardzo brutalnie. 24-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna mówili, że byli kopani, szarpani, a mieszkanie zostało zdemolowane. Kobieta powiedziała, że antyterroryści uderzali jej głową o podłogę, w wyniku czego straciła część zęba. Mężczyzna doznał natomiast urazu oka.
Bałam się, że nas zabiją. Byli tak agresywni, tak niepohamowani - relacjonowała pobita kobieta. O dokumenty poprosili, ale dopiero po 10 minutach kopania mojego narzeczonego po twarzy, nogach (...) Mnie złapali za włosy i przeciągnęli po podłodze. Sześciokrotnie uderzyli moją głowę o podłogę - mówiła w rozmowie z naszą reporterką.
Przedstawiciele śląskiej policji przepraszali poszkodowanych, także za pośrednictwem mediów. Deklarowali przy tym m.in. szybkie pokrycie szkód. Para domaga się 47 tys. zł odszkodowania. Zapowiadała też, że na drodze sądowej będzie domagała się zadośćuczynienia za straty moralne.
Zobacz filmy z relacjami poszkodowanych oraz wyjaśnieniami policji