"Myślę, że ta zmiana z pewnością przyczyni się do ocieplenia ogólnych warunków naszych relacji" - mówił dziennikarzowi RMF FM Grzegorzowi Jasińskiemu ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Paul W. Jones po nowelizacji ustawy o IPN. Z kolei w rozmowie z Polską Agencją Prasową Jones podkreślił, że według USA najlepszym sposobem radzenia sobie z krzywdzącymi określeniami jest "większa wolność słowa, dyskusje, dialog".
Grzegorz Jasiński RMF FM: Panie ambasadorze, polski parlament dokonał zmian w ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej. Była pewna presja z Waszyngtonu w tej sprawie. Jak pan to teraz skomentuje?
Paul W. Jones, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce: Przyjmujemy poprawki wprowadzone decyzją polskiego parlamentu i przesłane do podpisu panu prezydentowi Dudzie z zadowoleniem. Stanowisko Stanów Zjednoczonych było bardzo jasne. Niezwykle cenimy wolność wypowiedzi, wolność mediów i badań naukowych. Jeśli są przypadki nieprecyzyjnych i raniących wypowiedzi dotyczących wizerunku Polski, czy innych krajów, najlepiej im przeciwdziałać właśnie w ramach wolności wypowiedzi i w drodze wolnej debaty. Dlatego przyjmujemy dzisiejsze wydarzenia z zadowoleniem.
Czy sądzi pan, że kontakty dyplomatyczne Warszawy i Waszyngtonu będą teraz cieplejsze, zmienią się?
Sadzę że mamy bardzo intensywne kontakty dyplomatyczne, na różnych szczeblach. Będą kontynuowane na zbliżającym się szczycie NATO, polscy ministrowie rozmawiali z naszymi sekretarzami stanu i obrony. Były tu pewne obawy głównie w Kongresie i pewnych rejonach Ameryki. Myślę, że ta zmiana z pewnością przyczyni się do ocieplenia ogólnych warunków naszych relacji.
Mamy tu do czynienia z pewnym porozumieniem między Polską i Izraelem. Czy Stany Zjednoczone miały jakiś udział w tych rozmowach?
Nie braliśmy udziału w konkretnych rozmowach, nie negocjowaliśmy. Ale oczywiście mieliśmy świadomość, było to publicznie mówione, że to prawo z jednej strony zostało skierowane przez pana prezydenta Dudę do Trybunału Konstytucyjnego, a z drugiej były przedstawiane pewne propozycje zajęcia się nim w parlamencie. Witamy z zadowoleniem, to co się dzieje i niecierpliwie czekamy na to, czym się to zakończy...
Kończy pan swoją trzyletnią misję w Polsce. To był szczególny czas, wiele zmian, zarówno w Warszawie, jak i w Waszyngtonie. Jak by pan te lata opisał, jakie są ich wyniki?
W ciągu ostatnich dwóch, trzech lat doszło do wzmocnienia, znaczącego wzmocnienia naszej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, choćby w związku z rozmieszczeniem tu sił NATO i wojsk amerykańskich. Doszło też do wzmocnienia współpracy naszych przemysłów obronnych. I tu jest jeszcze przestrzeń do dalszego rozwoju. Także w dziedzinie ekonomicznej, zanotowaliśmy zwiększenie wymiany handlowej w obu kierunkach, wzrost inwestycji w obu kierunkach. I tu jest jeszcze olbrzymia przestrzeń do rozwoju, czeka wiele okazji. A w tym roku świętujemy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, jesteśmy bardzo dumni z tego, jaką rolę odegrały w tym Stany Zjednoczone. Jestem przekonany, że dotarliśmy w naszych wzajemnych relacjach do bardzo dobrego punktu. Jak pan wspomniał, były zmiany polityczne w USA i w Polsce, myślę że dobrze świadczy o fundamentach tych relacji fakt, że nie zmieniło się dążenie do dalszego zbliżania stanowisk w obliczu zmieniającego się świata.
Czego spodziewa się pan w dziedzinie bezpieczeństwa? Polska wystąpiła o stałą obecność amerykańskich wojsk na naszym terytorium. Co pan o tym sądzi? czy do tego dojdzie?
Strona polska złożyła propozycję, która jest przedmiotem dyskusji i jest poważnie rozpatrywana w Waszyngtonie. O tym, jak rozmieszczamy nasze siły zbrojne decyduje wiele czynników. To są głównie czynniki natury wojskowej. Nasze dowództwo rozważa je i przedstawia analizę możliwych opcji. Myślę, że to właściwy czas, by takie rozmowy podjąć. Mamy za sobą kilka rotacji naszych grup bojowych brygad zmotoryzowanych, mamy nieco doświadczenia i możemy ocenić, jakie są najlepsze możliwości wsparcia zobowiązań związanych z artykułem 5-tym, zarówno przez USA, Polskę, a także inne kraje regionu.
(nm)