2-letni Adaś, który został cudem uratowany z głębokiej hipotermii, spędzi święta w szpitalu. Lekarze nie zdecydowali się go wypisać do domu. Chłopiec został odnaleziony na mrozie, temperatura jego ciała spadła do 12- stopi i na początku dawano mu minimalne szanse na przeżycie.
Adaś wczoraj został przeniesiony z oddziału intensywnej terapii na oddział neurorehabilitacji. Według szacunków lekarzy, jego rehabilitacja potrwa kilka tygodni. O tym, że dziecko zostanie na święta w szpitalu, poinformowała rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu Magdalena Oberc.
W tej chwili stan chłopca jest na tyle dobry, że można już zacząć intensywną rehabilitację, która może potrwać od kilku tygodni do kilku miesięcy. Na skutek długiego przebywania w niskiej temperaturze, chłopiec musi się na nowo nauczyć wielu rzeczy.
Rehabilitanci będą pracować nad odbudowaniem tkanki mięśniowej i ćwiczeniami z zakresu tzw. małej i dużej motoryki. Skrajne wychłodzenie było niezwykle dramatycznym dla organizmu chłopca wydarzeniem, dlatego lekarze wciąż obserwują nowe symptomy będące konsekwencją tego wypadku.
Niemniej jednak chłopiec stale robi postępy i jego sprawność psychofizyczna systematycznie się poprawia.
Dwuletni chłopczyk w nocy z soboty na niedzielę 29-30 listopada był pod opieką babci i wymknął się z domu. Poszukiwania dziecka ruszyły w niedzielę rano. Chłopca, który był w samej piżamce, znalazł nad brzegiem rzeki, kilkaset metrów od zabudowań, zastępca komendanta komisariatu w Krzeszowicach Michał Godyń. Zaniósł je do najbliższego domu i tam prowadził reanimację do czasu przyjazdu karetki i transportu dziecka do szpitala.
Tuż po przywiezieniu do szpitala chłopczyk, który był wychłodzony do 12,7 stopni C., został podpięty do urządzenia, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. Po wybudzeniu ze śpiączki, do którego doszło po trzech dniach, przez pewien czas oddychał za pomocą respiratora.
Rehabilitacja intelektualna chłopca przebiegła fantastycznie. Chłopiec wspaniale kontaktuje się z rodzicami. Mówi, tak jak mówił, a w nowym otoczeniu zaczyna uczyć się nowych słów, jest coraz bardziej aktywny. Intelektualnie jest bez zarzutu i to najbardziej nas cieszy. Ale przez wiele tygodni, a może miesięcy, będzie musiał dochodzić do pełnej sprawności fizycznej; to jest rzecz normalna po takich przeżyciach - mówił w wywiadzie dla prof. Janusz Skalski.
Według specjalistów uratowanie osoby po takim wychłodzeniu organizmu graniczy z cudem. Dr Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, które działa w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II mówił PAP, że dotąd najbardziej wychłodzona osoba - kobieta ze Skandynawii - której udało się pomóc, miała 13,7 stopni C.