Dziadek \"adoptowany\" przez małżeństwo z okolic Bergamo uciekł z ponad 5 tys. euro. W ubiegłym roku 80-latek apelował, by przygarnęła go rodzina o dobrym sercu. Dziś szukają go karabinierzy.
Historia samotnego Giorgio Angelozziego, emerytowanego nauczyciela z Rzymu, poruszyła wielu Włochów. Na łamach największych gazet pisał, że czuje się niepotrzebny, nie radzi sobie w życiu i marzy o tym, by żyć w normalnym domu. Apelował, by ktoś się nim zaopiekował.
Przystało na to małżeństwo z dwojgiem nastoletnich dzieci mieszkające koło Bergamo, na północy kraju. Cierpiącemu na samotność staruszkowi zapewnili dach nad głową i prawdziwe rodzinne życie.
Wczoraj wieczorem włoskie media poinformowały, że Angelozzi przed dziesięcioma dniami zniknął. Z rodzinnego konta zniknęło również 5,3 tys. euro, które mężczyzna pobrał, realizując dwa czeki. Swej nowej rodzinie przed wyjazdem na początku czerwca powiedział, że jedzie do dawnego domu w Rzymie. Od tego czasu wszelki ślad po nim zaginął.