Przy wyniesieniu spisu osób pojawiających się w rejestrze IPN nie korzystałem z niczyjej pomocy - twierdzi Bronisław Wildstein. W ten sposób zaprzeczył dzisiejszym ustaleniom Kolegium IPN.
Za najbardziej prawdopodobne należy uznać wyprowadzenie bazy danych z IPN przy współudziale nieustalonego pracownika Instytutu. Taki pracownik nie powinien pracować w IPN - to opinia szefa IPN, Leona Kieresa.
Najpierw należy jednak ustalić, kto przekazał skopiowaną listę. Na razie jedyne co ustalono, to fakt, że nie było włamania do systemów komputerowego z zewnątrz i że nie skopiowano listy w czytelni.
Zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik uważa, że gdyby ktoś z IPN-u rzeczywiście przekazał listę dziennikarzowi, to prokuratura mogłaby to rozważać jako przestępstwo przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Grozi za to do trzech lat więzienia.
Kolegium IPN ustaliło też, że nie będzie zajmować się projektem zmian w ustawie lustracyjnej. To dziwne, bo projekt przygotowany był na prośbę prezesa IPN.
Kolegium uznało jednak, że IPN odgrywa zbyt małą rolę w procesie lustracji, aby proponować zmiany: Uznaliśmy, że to nie powinna być propozycja Instytutu. Nie Instytut powinien proponować jaki ma być zakres lustracji, jakie osoby mają nią być objęte, bo tak naprawdę to jest wkraczanie na jakiś obcy trochę grunt - mówi Sławomir Radoń. Jego deklaracja nie oznacza pogrzebania nowelizacji ustawy. Platforma Obywatelska już zapowiedziała, że projekt zgłosi jako swój.
Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej będzie się natomiast dalej zajmować nowelizacją ustawy o IPN zakładającej szerszy dostęp do teczek.