Żadne święto nie może równać się pod względem atmosfery ze Świętami Bożego Narodzenia. Nawet za PRL-u te dni były inne, a dzięki wcześniejszej zapobiegliwości dorosłych, dzieci mogły cieszyć się wyjątkowymi smakami potraw i owoców przez resztę roku niedostępnych. Nawet zwykły śledź podany w tym wyjątkowym czasie smakował inaczej, a ponieważ trudno było o światełka na choinkę, blasku przydawały jej dziecinne wycinanki i łańcuchy z kolorowego papieru, malowane orzechy zawieszone na sznurkach i przechowywane starannie cały rok, choć i tak sfatygowane, szklane bombki.
Czy ktoś jeszcze pamięta radość ze skromnych prezentów? Jakiś czas temu para skarpet wygrała w rankingu na najbardziej kompromitujący prezent bożonarodzeniowy, ale jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu naprawdę się z takich prezentów cieszono. Równie wysokie miejsce na liście życzeń zajmowały czapki, szale, najczęściej zrobione na drutach i peerelowskie namiastki perfum, jak chociażby poznańska Przemysławka, czy w wersji dla pań któryś perfum z serii "Kwiaty Polskie", albo słynne "Być może". Jeśli do portów szczęśliwie zawinęły statki z cytrusami, to na stole świątecznym mogły znaleźć się tak egzotyczne owoce jak pomarańcze czy banany. Jedyna telewizja podawała informacje o stojących statkach na redzie, jako najważniejszy news dnia, a nawet tygodnia!
Mam wrażenie, że przedświąteczne oblężenie, jakie obecnie rokrocznie fundujemy galeriom handlowym, dyskontom i zwykłym sklepom to po części próba odreagowania tych trudnych czasów wiecznych braków, polowania na mięso i karpia, gorączkowego kombinowania, jak by tu zdobyć coś smaczniejszego na potrzeby świątecznego stołu. W ciągu dwóch dekad przeszliśmy ze stanu permanentnego niedoboru do stanu zaawansowanego konsumpcjonizmu. Według badań przeciętna rodzina wyda na święta ponad tysiąc złotych, w dużej mierze na jedzenie. W ten jednak wyjątkowy czas mniejszą wagę przywiązujemy do cen, bardziej do tego, by sprawić naszym bliskim radość. To kiepska wiadomość dla naszych portfeli, ale dobra dla naszej gospodarki.
Nie wszystkich jednak te święta będą syte. Są rodziny, dla których przez dwadzieścia lat, od czasów PRL-u, niewiele się zmieniło. Święta tak jak wówczas, tak i dzisiaj są czasem starań, aby związać koniec z końcem, aby sprawić, by na stole pojawiło się coś smacznego. To czas, który nie zawsze kojarzy się wyłącznie z przyjemnościami, bo trzeba zdobyć brakujące pieniądze na prezenty chociażby dla najmłodszych.
Polska i Polacy są coraz bardziej zamożni. Nawet w czasach światowego kryzysu my się rozwijaliśmy. Wrastała średnia płaca krajowa i pensja minimalna. Po coraz lepszych drogach jeżdżą coraz nowsze samochody. Mimo to, wciąż nie brakuje tych, którzy wciąż mają za mało. Szacuje się, że wciąż około 5 proc. gospodarstw domowych żyje w stanie skrajnego ubóstwa. Kolejną grupą ludzi o niskich dochodach są renciści, spośród których 12 procent również żyje w ubóstwie. Inną grupą potrzebujących są ludzie samotni. Wielu z nich nie dostrzegamy na co dzień, o wielu, zwłaszcza tych z rodziny zbyt łatwo zapominamy. Być może w Święta warto odświeżyć z nimi kontakty, zapytać, czego im trzeba, a samotnych zaprosić do siebie?
Prowizoryczne święta niczym za PRL-u powinny raz na zawsze trafić do historii. Od lat pniemy się w rankingach rozwoju gospodarczego, ale ceną za to jest spore rozwarstwienie, którego teraz staramy się pozbyć. Jednak to nie prawdą, że na co dzień niewiele możemy z tym zrobić. Wygodniej nam nie dostrzegać potrzebujących, ale jeśli tylko pokonamy zakłopotanie, to możemy podzielić się naszym szczęściem i sprawić, że dla kogoś te święta po raz pierwszy od dawna będą miały smak radości i dostatku. Mały gest dla nas, może komuś naprawdę rozjaśnić życie. Lubię bluesa, więc nie zdziwicie się, że zacytuję tekst jednej z piosenek Dżemu: " W życiu piękne są tylko chwile". Te piękne chwile, możemy przeżywać sami, ale możemy chwilą podzielić się również z innymi. Taką chwilą, piękną chwilą, może być uśmiech, życzliwa uprzejmość, w końcu niczym niewymuszona pomoc, także ta materialna. Całego złego świata nie zbawimy, ale choć jednej osobie, choć jednej rodzinie możemy przybliżyć ten dobry świat.