Formalne przyjęcie nominacji przez kandydata na wiceprezydenta Mike'a Pence'a oraz przemówienie senatora Teda Cruza, który, ku zdumieniu zebranych, nie poparł Donalda Trumpa, były najważniejszymi wydarzeniami trzeciego dnia konwencji Republikanów w Cleveland.

Cruz, największy rywal Trumpa w amerykańskich prawyborach, na początku środowego przemówienia oświadczył, że "gratuluje Donaldowi Trumpowi nominacji prezydenckiej", ale potem w trwającym około dwudziestu minut wystąpieniu ani razu o nim nie wspomniał.

Zamiast tego mówił o swojej wizji Partii Republikańskiej (GOP) i jej konserwatywnej ideologii - wolnym rynku, wolności stanów od dyktatu rządu federalnego i wolności jednostki od uzurpacji państwa.

Zebrani na sali delegaci na powitanie zgotowali Cruzowi owację na stojąco, potem oklaskiwali jego przemówienie - znakomicie i z pasją wygłaszane - ale w miarę gdy okazywało się, że Cruz ignoruje kandydata na prezydenta, zaczęli głośno buczeć i skandować: "Chcemy Trumpa!". Pożegnali mówcę okrzykami dezaprobaty.

Wystąpienie Cruza było odejściem od tradycji na konwencjach, gdzie wszyscy wygłaszają pochwały pod adresem kandydata. Pokazało dobitnie, że Partia Republikańska nie jest zjednoczona wokół Trumpa, krytykowanego przez wielu konserwatystów w GOP jako nienadającego się na najwyższy urząd w kraju.

Po przemówieniu Cruza politycy republikańscy popierający Trumpa zgodnie potępili go w tweetach i wywiadach telewizyjnych. Gubernator New Jersey Chris Christie powiedział telewizji CNN, że jego wystąpienie było "okropne", bo Cruz poprzednio obiecał Trumpowi poparcie.

Mike Pence, gubernator Indiany, ogłosił, że przyjmuje nominację na kandydata na wiceprezydenta. Żartobliwie przedstawił się zebranym jako osobowościowe przeciwieństwo Trumpa, bo ma reputację polityka konwencjonalnego i spokojnego.


"Jak wiecie, Donald Trump jest znany ze swej silnej osobowości, barwnego stylu i charyzmy. Myślę więc, że szukał kogoś, żeby przywrócić równowagę w (prezydenckim) tandemie" - powiedział, na co zebrani zareagowali śmiechem.

Wychwalał następnie nowojorskiego miliardera jako przywódcę, który zapewni Ameryce bezpieczeństwo i postawi na nogi gospodarkę. Resztę przemówienia poświęcił atakowaniu demokratycznej rywalki Trumpa, Hillary Clinton. Powtarzał w nim te same zarzuty, które stawiali inni mówcy, jak kłamstwa w sprawie prywatnego serwera mailowego czy domniemane zaniedbania w ochronie konsulatu USA w Bengazi, gdzie w 2012 roku czterech dyplomatów, w tym amerykański ambasador, zginęło w ataku islamskich terrorystów. Krytykował też jej politykę zagraniczną w okresie, gdy była sekretarzem stanu.

Komentatorzy zwrócili uwagę, że przedstawiając Pence'a na scenie, Trump nie okazał mu takiej serdeczności i silnego poparcia, z jakim w minionych latach kandydaci na prezydenta przedstawiali kandydatów na swoich zastępców. Trump podobnie zachował się, gdy w sobotę ogłaszał wybór Pence'a jako swego kandydata na wiceprezydenta - przedstawiając go, mówił niemal wyłącznie o sobie.

W środowy wieczór przemawiał także były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, który koncentrował się głównie na zagrożeniach dla USA ze strony radykalnego islamu. Trump - jak przekonywał - najlepiej poradzi sobie z tym niebezpieczeństwem.

Inny rywal Trumpa do nominacji, senator Marco Rubio z Florydy, mówił do zebranych na konwencji za pośrednictwem telebimu. W odróżnieniu od Cruza wyraził poparcie dla prezydenckiego kandydata.

Gorąco przyjęto wystąpienie młodszego syna Trumpa, Erica, który prowadzi obecnie jako następca ojca jego korporację, The Trump Organization. Eric Trump emocjonalnie opowiadał, ile zawdzięcza ojcu i podkreślał jego patriotyzm.