Tomasz S. uznawany za organizatora handlu informacjami o zgonach w Łodzi może wrócić do pracy w ratownictwie medycznym, ale dalej nie będzie mógł pracować w łódzkim pogotowiu - orzekł sąd.
W lipcu tego roku Tomasz S. stawił się do pracy w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego, po tym jak w czerwcu łódzki sąd prawomocnym wyrokiem nakazał przywrócenie go do pracy. (W grudniu 2002 roku, S. został dyscyplinarnie zwolniony z pogotowia za działanie na szkodę firmy.)
Jednak dzień później prokuratura zdecydowała o zastosowaniu wobec niego środka
zapobiegawczego - "zawieszenia go w czynnościach służbowych na stanowisku st. inspektora do spraw kontroli w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego oraz nakazania mu powstrzymania się od działalności polegającej na podejmowaniu pracy w instytucjach związanych z ratownictwem medycznym".
Dziś sąd uchylił zaskarżone postanowienie jedynie w części orzeczonego wobec S. nakazu powstrzymywania się pracy w instytucjach związanych z ratownictwem medycznym. W pozostałej części je utrzymał. Oznacza to, że S. nie może wrócić do pracy w łódzkim pogotowiu, natomiast może podjąć pracę w innych instytucjach związanych z ratownictwem medycznym.
Przypomnijmy. W lutym dwa lata temu Tomasz S. został zatrzymany przez policję w związku z aferą w łódzkim pogotowiu. Trafił do aresztu. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.
Pod koniec marca 2002 r. sąd okręgowy zwolnił go z aresztu i zastosował wobec niego dozór policyjny. W grudniu 2002 r. Tomasz S. został dyscyplinarnie zwolniony z pogotowia za działanie na szkodę firmy.