Rekordowa biurokracja i częste strajki - to chleb powszedni we francuskich urzędach. W Polsce pierwszą szkołą cierpliwości w załatwianiu różnego rodzaju spraw jest zwykle szkolny sekretariat.
Jak ciężko załatwić coś z uczelnianymi sekretarkami, wie każdy, kto próbował np. złożyć papiery na studia. Załatwianie kolejnych formalności też jest wyzwaniem – zwykle każda z pań w poszczególnych sekretariatach ma bardzo wąską specjalizację i odsyła studenta do pokoju obok.
Można więc śmiało powiedzieć, że sterczenie w kolejkach i znoszenie humorów pań sekretarek to bardzo ważna umiejętność u każdego polskiego studenta.
Urzędnicza machina kojarzy się jednak przede wszystkim z administracją publiczną. W Ministerstwie Edukacji dyrektor jednego z departamentów - prawnolegislacyjnego - często spotyka się z urzędnikami i rozlicza ich z wykonanej pracy. My jesteśmy po to, by sprawę rozwiązać, a nie po to, by powiedzieć, że w dany sposób sprawy się rozwiązać nie da - mówi. Posłuchaj:
We Francji, żeby wysłać list polecony, trzeba czekać w kolejce przynajmniej pół godziny. Trudno się dziwić, jedynym obowiązkiem francuskich urzędników jest przychodzenie do pracy. Nikt nie sprawdza ich rezultatów - mówią poirytowani Francuzi.
Urzędnicy znad Sekwany mają dużo przywilejów, ale mało obowiązków. Sektor publiczny zatrudnia tam ponad 5 milionów osób. Nie można ich zwolnić, nawet jeśli źle pracują. Co roku za to dostają podwyżki. I nie za dobre wyniki, tylko z tytułu stażu pracy. To prawdziwy koszmar, nie można ich zwolnić z pracy, nawet jeśli, jak to często bywa, nic nie robią - żali się przedstawicielka francuskiego Stowarzyszenia Użytkowników Sektora Publicznego.
Ale problemy z ociągającymi się i niekompetentnymi urzędnikami mają nie tylko Francuzi. W Polsce wystarczy wybrać się choćby do szkolnego sekretariatu.