8,5 mln złotych wpłynęło dziś do kasy Stoczni Szczecińskiej. To pożyczka rządu udzielona zakładowi na poczet przyszłych pensji dla pracowników. Jutro załoga będzie mogła odebrać zaliczki w wysokości około 1,2 tys. złotych. Dziś minister gospodarki Jacek Piechota rozmawiał z nowym zarządem firmy i komitetem protestacyjnym.
Spotkanie ministra gospodarki z zarządem i komitetem protestacyjnym trwało prawie trzy godziny. Piechota przedstawił aktualną sytuację stoczni, rozmawiał także o przyszłości zakładu.
Stoczniowców najbardziej interesowała wypłata zaległych wynagrodzeń. W tej sprawie minister Piechota nie miał dobrych wieści. Na pieniądze stoczniowcy będą musieli powtórnie zapracować, bo renacjonalizacja stoczni to nie prezent - powiedział minister.
Piechota przedstawił robotnikom dwie możliwości. Pierwsza: utrzymanie miejsc pracy, uzyskanie trwałych zdolności do prowadzenia rentownej produkcji i dopiero wtedy wypłata zaległych należności. Druga możliwość: ogłoszenie upadłości, wtedy wypłaty pochodziłyby z funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych.
Państwo i banki chcą, by w sądzie gospodarczym otwarto postępowanie w sprawie wierzycieli. Stocznia chce wystąpić do swoich wierzycieli o redukcje długów albo o rozłożenie ich na mniejsze raty.
Dopiero wczoraj okazało się, że część akcji stoczni jest zajęta i nie można nimi rozporządzać. Ich właścicielem jest Bank Rozwoju Eksportu, który należy do konsorcjum kredytodawców stoczni. Minister Skarbu Państwa musi tę sprawę dokładnie rozpatrzyć i opracować formę przejęcia kontroli nad stocznią.
Od tych zmian zależy, kiedy dokładnie nastąpi dokapitalizowanie Agencji Rozwoju Przemysłu i kiedy banki udzielą 40 mln dolarów kredytu.
17:20