Niesłychanie krytyczny raport o praworządności w Polsce hiszpańskiego eurodeputowanego Juana Lopeza Aguilara został przjęty przez Parlament Europejski. Stało się tak większością głosów - donosi korespondentka RMF FM w Brukseli. Za dokumentem zagłosowało 513 eurodeputowanych, przeciwko było 148. Trzydziestu trzech wstrzymało się od głosu. Tym samym raport stał się oficjalnym stanowiskiem europarlamentu.
Dokument przyjęty przez PE w zasadzie nie jest już skierowany do polskich władz. Eurodeputowani stracili nadzieję, że Warszawa wycofa się z kontrowersyjnej reformy sądownictwa - informuje dziennikarka RMF FM w Brukseli.
Raport ma stanowić presję na KE oraz Radę Unii, aby przeszły do konkretnych działań. Chodzi m.in. o odebranie unijnych funduszy. Dokument jest też wsparciem dla niemieckiej prezydencji przed ostatecznymi ustaleniami ws. mechanizmu "pieniądze za praworządność".
Raport w ostatnich dniach został zaostrzony. Znalazły się w nim odniesienia m.in. do "stref wolnych od LGBT" oraz apel, żeby tam, gdzie tego rodzaju dyskryminacja występuje, nie przyznawać unijnych pieniędzy.
W wielu miejscach eurodeputowani wzywają KE i Radę Unii do stanowczych działań przeciwko polskim władzom. Dokument może więc stanowić zachętę do prób odbierania unijnych funduszy.
Unijny politycy na pewno będą powoływać się na raport już w najbliższy wtorek, podczas posiedzenia ministrów ds. europejskich. Będą oni zajmować się kwestią praworządności w Polsce.
Dokument może też zostać wykorzystany jako argument, by przejść do kolejnej fazy procedury art.7, czyli do sformułowania zaleceń w stosunku do rządu.
Hiszpański eurodeputowany, który jest autorem dokumentu - stwierdził w nim m.in. że "sytuacja w Polsce jest bardzo niepokojąca i niestety pogorszyła się jeszcze bardziej w ciągu lata, wraz z eskalacją mowy nienawiści i brutalności policji wobec osób LGBTI".
Odniósł się także do wysyłanych przez Warszawę sprzecznych sygnałów w sprawie konwencji antyprzemocowej.
Zdaniem Hiszpana, wycofanie się przez Polskę z konwencji stambulskiej "byłoby poważnym krokiem wstecz w walce z przemocą na tle płciowym".
Czwartkowa rezolucja Parlamentu Europejskiego dot. stanu praworządności w Polsce dowodzi, że w dyskusjach toczących się w PE kluczowe znaczenie odgrywają względy polityczne, a nie merytoryczne czy prawne - powiedział rzecznik rządu Piotr Müller.
Jego zdaniem, dokument, to wyłącznie deklaracja o charakterze "politycznym i ideologicznym, która nie ma żadnego znaczenia prawnego".
Stoimy na gruncie poszanowania polskiego prawa oraz unijnych traktatów - to one są podstawą funkcjonowania wspólnoty oraz naszego członkostwa w UE. Traktaty wyraźnie rozgraniczają, które kompetencje i obszary przynależą państwom członkowskim, a które instytucjom unijnym. Z Traktatów jasno wynika, że organizacja wymiaru sprawiedliwości to domena krajowa - zaznaczył Piotr Müller.