Nie miałem większych złudzeń w związku z walką Mariusza Wacha z Władimirem Kliczką. To nie był przypadek Tomasza Adamka, który przed pojedynkiem ze starszym z braci rozbudził prawdziwe nadzieje na polskiego mistrza świata w wadze ciężkiej. To był raczej przypadek Alberta Sosnowskiego Przed jego starciem z Witalijem podstawowe pytanie brzmiało: w której rundzie Polak padnie na deski?
Biorąc pod uwagę to kryterium, Wach spisał się znakomicie. Wytrzymał dwanaście rund beznamiętnego obijania twarzy przez rywala, ale pod względem bokserskim był słabszy od Kliczki o klasę. Dlatego też walka w Hamburgu nie była wielkim widowiskiem, chyba że ktoś czekał na kolejny pokaz boksu w wykonaniu Ukraińca. Kto jednak liczył na równorzędny pojedynek, mocno się rozczarował.
Był taki moment w walce, kiedy Wach ruszył do przodu. Pod koniec piątej rundy trafił mocno rywala, który przez chwilę nie za bardzo wiedział, co się dzieje. Sytuację uratował mu gong.
Po walce Wach przyznał, że przeprowadził za mało takich ataków. Zawsze zastanawiam się, na co liczy pretendent taki jak on rozpoczynając pojedynek z mistrzem Kliczką. Dotrwać do końca? Nie przynieść wstydu? A może jednak zaryzykować, nawet za cenę porażki przed czasem? Bez tego ostatniego Kliczki pokonać nie można.
Przy okazji pojedynku w Hamburgu przypomniałem sobie znakomity film "Fighter". Opowiada historię dwóch braci, bokserów. Dicky Eklund, świetnie grany przez Christiana Bale'a, to upadła gwiazda, a właściwie "gwiazdka" ringu. Żyje wspomnieniami pojedynku z Sugar Ray Leonardem, w którym jego rywal potknął się i upadł na deski. Eklund ciągle wierzy, że to on go znokautował. Jest uzależnionym od cracku mitomanem, a jednocześnie uzurpuje sobie prawo do bycia trenerem młodszego brata - Micky'ego Warda. Ten z kolei w ringu dostaje baty od kogo popadnie, a Eklund, zamiast mu pomagać w narożniku, spędza czas w narkotykowej melinie.
Wszystko to wydarzyło się naprawdę. HBO nakręciło bolesny dokument o życiu narkomanów w Lowell w Massachusetts w latach 90. Eklund jest jednym z bohaterów. Jemu udało się wrócić do normalnego życia, niektórym nie. A co do Warda - w końcu miał swoje pięć minut. Zdobył tytuł mistrza świata i stoczył trzy słynne walki z, nieżyjącym już, Arturo Gattim. Ta z 2002 roku została uznana za pojedynek roku, a dziewiąta runda pojedynku przeszła do historii. Każdemu, kto czuje niedosyt bokserskich emocji po walce Wacha z Kliczką, polecam Warda i Gattiego.