27-letni pilot zginął wczoraj w katastrofie "Iskry" w rejonie Żelechowa niedaleko Dęblina. Pilot samolotu treningowego nie zdążył się katapultować. Leciał sam. Był to rutynowy lot na małej wysokości. Przyczyny tragedii wyjaśni komisja do spraw wypadków lotniczych.

Jak mówią świadkowie, samolot dwa razy okrążył okolicę na bardzo małej wysokości, podchodząc do trzeciego okrążenia maszyna zawadziła skrzydłem w drzewo. Chwilę później usłyszano eksplozję. Kula ognia spadła na ziemię. Prawdopodobnie pilot próbował się katapultować, ale nie zdążył. W pobliżu leży rozłożony spadochron. Szczątki samolotu rozrzucone są na obszarze kilkudziesięciu metrów. "W tej chwili jest za wcześnie aby mówić o przyczynach wypadku. Została tam skierowana komisja ministerialna do spraw badania wypadków lotniczych, która ustali bezpośrednie przyczyny katastrofy. "Pilot wykonywał zadanie w strefie i w wyniku zderzenia z ziemią samolot uległ katastrofie" - powiedział major Witold Kalinowski, rzecznik prasowy dowódcy Wojsk Lotniczych Obrony Powietrznej. Na miejscu tragedii był nasz reporter Cezary Potapczuk, który rozmawiał ze świadkami wypadku. Posłuchaj jego relacji:

"Iskry" zostały wycofane z produkcji już kilka lat temu, przestano je produkować, wciąż jednak latają. Piloci je cenią. Jak powiedział Kalinowski nie można powiedzieć, że wypadków na "Iskrach" jest coraz więcej. Według niego jest to standardowa rzecz, że tych wypadków zdarzyło się w ostatnim okresie więcej, ale samolot jest bezpieczny i będzie służył do szkolenia pilotażowego zarówno młodych pilotów, jak i do szkolenia pilotów-intruktorów, dlatego że polskiego państwa nie stać na zakup kolejnego czy też produkcję samolotu szkoleniowego.

Do ostatniego tragicznego w skutkach wypadku z udziałem "Iskry" doszło na wiosnę. Zginęło wtedy dwóch pilotów oblatywaczy. Maszyna rozbiła się podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Bydgoszczy. Doszło do tego podczas lotu testowego po generalnym remoncie maszyny. Ta "Iskra" też należała do jednostki w Dęblinie.

foto RMF

09:00