Mniejszość niemiecka w Gdańsku chce, aby Instytut Pamięci Narodowej wznowił śledztwo w sprawie fabryki mydła. Miało być ono produkowane z ciał więźniów obozu w Stutthof. Według Polaków, fabryką, która znajdowała się na terenie Akademii Medycznej w Gdańsku kierował Niemiec Rudolf Spaner.

Mniejszość niemiecka uważa, że w sprawie wciąż jest zbyt dużo wątpliwości. Według nich, nie ma także wystarczających dowodów na istnienie fabryki produkującej mydło z ludzkich ciał. Śledztwo w tej sprawie prowadzone było w 1945 roku pod nadzorem Zofii Nałkowskiej. Opis wydarzeń można przeczytać w jej zbiorze opowiadań „Medaliony”. Wiceszef Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku ma jednak, co do wyników śledztwa wątpliwości: „Pani Nałkowska, w tej branży nie była fachowcem. Przeprowadziła swe dochodzenie błyskawicznie. Ono trwało zaledwie kilka dni”. Wiceszefa związku nie przekonują także opublikowane niedawno wspomnienia Wincentego Nadkańskiego, który tuż po wojnie został administratorem Akademii Medycznej w Gdańsku. Miał on widzieć ciała więźniów ze Stutthofu i szarą masę, która miała być mydłem. Po ponad 50 latach, nie wykluczone, że sprawą ponownie zajmą się prokuratorzy. Odpowiedź IPN-u na prośbę gdańskich Niemców poznamy w najbliższych dniach.

Foto: Kamil Szyposzyński RMF Trójmiasto

15:55