Dwaj funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zdradzali tajemnice państwowe pracownikowi Najwyższej Izby Kontroli - ujawniła sama ABW. Cała trójka została zatrzymana. Warszawska prokuratura wszczęła już śledztwo. Opozycja mówi o zemście. Według nieoficjalnych informacji pracownik NIK zajmował się sprawą tzw. raportu otwarcia rządu Millera.
Zatrzymani to funkcjonariusze ABW: Marek W. i Jacek S., oraz pracownik NIK-u Jacek K. Za ujawnienie tajemnicy osobie nieuprawnionej, funkcjonariuszowi publicznemu grozi do 3 lat więzienia.
ABW informuje, że o przeciekach dowiedziała się już w marcu. W maju natomiast ustalono, którzy pracownicy są odpowiedzialni za przecieki i komu przekazywali informacje.
Śledztwo jest utajnione, więc ani Agencja, ani prokuratura nie chcą zdradzić szczegółów. Nie wiadomo, jaki tajne informacje przekazywano. Pracownik NIK, którzy rzekomo je dostawał, wcześniej był oficerem Agencji. Prawdopodobnie został zwolniony, tak jak setki innych wielu innych oficerów po dojściu do władzy.
To właśnie jego głównie obciąża kierownictwo Agencji. Zdaniem ABW ta osoba podżegała funkcjonariuszy Agencji do popełnienia tego przestępstwa - wyjaśniał Andrzej Goszczyński, wiceszef Agencji.
Prawicowi posłowie z sejmowej komisji ds. służb specjalnych twierdzą, że to zemsta i fragment walki politycznej między rządem i podporządkowanymi mu służbami specjalnymi, a NIK-iem. Izbą kieruje, pochodzący z nadania prawicowego, Mirosław Sekuła.
Niedawno byliśmy świadkami jednej z odsłon tej walki, dotyczącej tzw. raportu otwarcia tego rządu. NIK zarzucił Ministerstwu Skarbu matactwo i niszczenie dokumentów. Teraz próbuje się uderzyć w NIK – przekonują posłowie.
Foto: Archiwum RMF
05:25