Późnym popołudniem do hotelu Grand w Warszawie dotarła piłkarska reprezentacja Czech, która w czwartek na Stadionie Narodowym w ćwierćfinale mistrzostw Europy zmierzy się z Portugalią. W stolicy są już także portugalscy piłkarze. Na zawodników obu drużyn czekała liczna grupa kibiców.
Na drużynę Michala Bilka czekało około 30 fanów piłki nożnej. Cierpliwość zgromadzonych przed hotelem została nagrodzona - po przyjeździe autokaru z czeskim zespołem kilku zawodników podeszło do kibiców. Najwięcej czasu fanom poświęcili obrońca Viktorii Pilzno David Limbersky i bramkarz Chelsea Londyn Petr Cech, którzy nikomu nie odmówili autografu oraz wspólnego zdjęcia.
Tyle szczęścia nie mieli fani drużyny Portugalii. Na przyjazd ekipy pod wodzą Cristiano Ronaldo czekało ponad 50 kibiców oraz kilkanaście kamer telewizyjnych. Wielu liczyło, że zawodnik Realu Madryt złoży autografy na przyniesionych koszulkach, plakatach, piłkach. Niestety, Ronaldo nie zatrzymał się przy kibicach i od razu zniknął w hotelowym hallu.
Najdroższy piłkarz świata i jego koledzy kilkanaście metrów z autokaru do drzwi hotelu pokonali szybkim krokiem. Niektórzy zdecydowali się jedynie pomachać zgromadzonym kibicom.
Zachęcić Ronaldo do wyjścia próbowała grupa dziewcząt, ale skandowanie jego imienia nie przyniosło skutku i do domu wracały rozczarowane. Zawiedzeni nie czuli się za to kibice z Portugalii.
Przyszliśmy tu przede wszystkim po to, by pokazać im, że jesteśmy i w jutrzejszym meczu mogą liczyć na nasze wsparcie. Teraz piłkarze muszą odpocząć. Na autografy, czy wspólne zdjęcia przyjdzie czas gdy zdobędą mistrzostwo. Taki jest nasz cel, niech żyje Portugalia - powiedział Miguel, który do Warszawy przyjechał z Bragi.
Mecz z Portugalią rozpocznie się w czwartek o godz. 20.45.