"Czymże jest flirt? To jest wymiana energii, prawda? To jest wymiana, po prostu. Flirt jest wymianą... Pozytywną" - tak wybitna aktorka Danuta Stenka odpowiada na pytanie Bogdana Zalewskiego. Dziennikarz RMF FM przeprowadził wywiad z artystką po lekturze jej książki "Flirtując z życiem".
Bogdan Zalewski: Bardzo miło mi gościć panią w studiu na Kopcu Kościuszki, po tak wyczerpującym dniu. Bardzo się cieszę, że pani do nas zawitała. Jak pani zniosła to obciążenie, przyjemne bo przyjemne, ale jednak obciążenie? Jak przetrwała pani spotkanie z tak wieloma fanami w Krakowie?
Danuta Stenka: Nie traktuję tego jako obciążenie. To było niezwykle miłe spotkanie, pełne dobrej energii ze strony tych państwa, którzy zechcieli zaszczycić swoją obecnością to piękne miejsce, księgarnię w Rynku w Krakowie.
Dlaczego księgarnię? Dlatego, że książka - to oczywiste. Mniej oczywiste jest to, że książka jest z pani udziałem, to jest wywiad-rzeka z panią przeprowadzony przez Łukasza Maciejewskiego. Niezwykła lektura, bo wnikamy - czasem w bardzo intymne - momenty pani życia, zaglądamy także do kuchni, do warsztatu pani aktorstwa. A książka nosi tytuł "Flirtując z życiem". Dla mnie to trochę paradoks. Życie - poważna rzecz. Życie to nie bajka. A tu - "flirtując"! Czyli zakładamy jakąś grę, trochę powierzchowną, prawda? Coś niepoważnego ...
Właściwie nie jestem w stanie odpowiedzieć panu na to pytanie, ponieważ tytuł został zaproponowany przez Łukasza Maciejewskiego.
Ale pani się nie dystansuje od niego?
Nie dystansuję się, coś w nim jest. Mnie się coś w nim podoba. Oczywiście nasza rozmowa była miejscami bardzo poważna i głęboka. Nie wiem, na ile jest odczytywana w ten sposób. Pamiętam te nasze spotkania i pamiętam, jak głęboko we mnie... chwilami... wchodziły te pytania... jak głęboko w siebie musiałam zawędrować, aby na nie odpowiadać.
Ja się wcale nie dziwię, że pani się teraz głęboko zastanawia... bo jest tam rzeczywiście sporo momentów goryczy, ciężko o nich mówić, ale z drugiej strony książka zaczyna się od czegoś bardzo przyjemnego...
... sielanki ...
... słodkiego - w dosłownym sensie tego słowa. Trzeba być miodoustym, żeby tak o tym opowiadać, a pani to świetnie robi. Zrobiłem aluzję, proszę rozwinąć temat.
Tak, zaczynam od mojego dzieciństwa i pasieki moich rodziców, i mojej przygody z miodem, z wybieraniem miodu, z pszczołami ...
... razem z uczulonym bratem...
...uczulonym na jad pszczeli.
I znowu mamy paradoks, bo z jednej strony zabawa, radość, dzieciństwo, a z drugiej - poważne wyzwanie...
...i poważna decyzja. Prawdę mówiąc, jestem zaskoczona, jako dorosły człowiek, decyzją moich rodziców. Ja nie odważyłabym się posłać do pasieki dziecka uczulonego na jad pszczeli. I to właściwie w samo centrum ...
...pszczeli matecznik...
... ponieważ mój brat z moim tatą wybierali miód, wyjmowali go z uli, więc byli najbardziej narażeni na użądlenia.
W pani książce jest wiele takich smaków dzieciństwa, dużo zmysłowości w ogóle, bo to i zmysł smaku i słuchu i ...węchu. Ja niestety nie jestem w stanie oddać państwu aury, jaką pani roztacza, aury zapachowej. A nawiązuję do tego zapachu w sposób świadomy, bo pani w książce wspomina, że kiedy pani grała w "Metamorfozach" Owidiusza to ten spektakl kojarzył się pani z zapachem perfum.
To był pomysł przywieziony prosto zza oceanu przez naszego reżysera - Amerykanina Michaela Hacketta. Pomysł polegał na tym, żeby dodać kolejną warstwę temu spektaklowi. Była warstwa słowa, obrazu, muzyki na żywo i dodano zapach. Nasz kochany reżyser poszedł do jakiegoś sklepu ...
... tu będzie teatralna "kuchnia"...
... i wszystko zorganizował. Oczywiście zwierzył się nam z tego pomysłu, i - jako że był to początek lat dziewięćdziesiątych- nikt z nas nie wierzył, że ktokolwiek pójdzie z nim na taką współpracę, że jakikolwiek sklep udostępni mu za darmo perfumy, świeże perfumy "Dune", które wchodziły właśnie na rynek. Okazało się, że to możliwe ...
... że oprócz mgły teatralnej można też rozwinąć wachlarz zapachowy.
Dostarczono nam butelki świeżych, nowych perfum i ten zapach rzeczywiście towarzyszył temu Owidiuszowi od pierwszych do ostatnich spektakli.
"Metamorfozy" kojarzą się pani z odpowiednim zapachem. A potrafi pani połączyć jakieś inne wydarzenie teatralne czy filmowe z jakimś zmysłem?
Wywołana do tablicy nie potrafię znaleźć. Z jakimkolwiek zmysłem? O Boże, nie umiem tak w ułamku sekundy znaleźć.
Mnie się na przykład przypomniał "Prowokator" -znakomity film z pani udziałem z 1995 roku ...
...mój debiut kinowy...
... jeden z pierwszych filmów, w których pani zaistniała w masowej wyobraźni Polaków, mnie się kojarzy z wywoływaniem zdjęcia. Nie zapomnę tego flirtu pomiędzy trzema postaciami, odgrywanymi przez wybitnych aktorów- przez panią, Krzysztofa Pieczyńskiego i Bogusława Lindę. Tam jest taki niesamowity trójkąt uczuciowy pomiędzy państwem. W pewnym momencie wywołuje pani zdjęcie, targają panią emocje, a pani tę fotografię targa z taką niesamowitą precyzją. Robi pani z niej takie dokładne kwadraciki. Jak pani wywołała z siebie taką emocję- z jednej strony coś tak gwałtownego w kobiecie, a z drugiej strony taka matematyczna, geometryczna precyzja. Jak pani buduje takie sceny?
To są czasami konkretne sugestie, rozwiązania sceny, pomysły na sceny sugerowane przez reżysera, a czasami moje pomysły. Przychodzę ze swoimi przemyśleniami i są one "kupowane" przez reżysera, a czasami dzieje się to na planie. Ja nie pamiętam, skąd się ten pomysł wtedy pojawił. Chyba najpiękniej jest, kiedy zdarzy się coś nieoczekiwanego, kiedy każde z nas przychodzi - partner, reżyser, ja - ze swoim pomysłem na rozwiązanie sceny ...
...scenariusz idzie wtedy na bok, tak?
Korzystamy ze scenariusza, oczywiście korzystamy z dialogu, budujemy i przygotowujemy scenę podczas próby, i nagle zdarza się coś nieoczekiwanie, czy przez pomyłkę. Pomyłka wywoła coś i pojawia się rozwiązanie sceny nieprzewidziane przez żadne z nas. Te sytuacje uwielbiam! Bo one są niezwykle autentyczne, one wyrastają z tej chwili, bez jakichś wcześniejszych przemyśleń.
Czytaj dalszą część rozmowy na kolejnych stronach