Radni Krynicy-Zdroju uchwalili nowe, oczywiście wyższe, podatki. Więcej o 50 procent będą musiały zapłacić sanatoria i szpitale na terenie uzdrowiska. Więcej zapłacą także kuracjusze. To może oznaczać katastrofę - obawiają się szefowie sanatoriów. Przyjedzie mniej kuracjuszy, a przy niższych kontraktach z Narodowym Funduszem Zdrowia, placówki służby zdrowia mogą nie podołać wyższym podatkom.
Opłata uzdrowiskowa wzrosła z 2,50 złotych za każdy dzień pobytu na 3 zł, a planowano nawet 3,30. Podatek od nieruchomości - tzw preferencyjny - dla podmiotów prowadzących działalność zdrowotną z 7 zł za metr kwadratowy na 11 złotych. To spore obciążenie dla kuracjuszy, bo to ludzie w zaawansowanym wieku - najcześciej emeryci i renciści - i dla nich każda złotówka wydana ponad opłatę sanatoryjną stanowi spory problem - ocenia główny księgowy sanatorium MSWiA Aleksander Pyclik.
Można więc spodziewać się, że przyjedzie mniej kuracjuszy, ale jeszcze większy problem czeka same sanatoria. Po raz pierwszy o tej porze roku nie mają jeszcze podpisanych kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia, a to oznacza, że pierwszy turnus styczniowy prawdopodobnie nie dojdzie do skutku. To przyniesie spore straty. Co gorsza już wiadomo, że kontrakty na przyszły rok będą niższe o około jedną trzecią od tegorocznych, a to może wpędzić sanatoria i szpitale w spore kłopoty finansowe - przewiduje dyrektor szpitala i sanatorium wojskowego płk Romuald Lipski.
Decyzja rady miasta zamiast dodatkowych wpływów do kasy miasta, może zmniejszyć dochody. Mniej kuracjuszy i upadające sanatoria to czarna wizja, która wisi nad uzdrowiskiem.
Burmistrz Emil Bodziony nie zgadza się z taką wizją. Jego zdaniem podwyżka podatków i opłaty to konieczność.
Podatek od nieruchomości nie wzrastał w Krynicy od 2003 roku. W poprzednich latach burmistrz podarował sanatoriom kilka milionów zaległych podatków. Jego zdaniem do żadnej katastrofy nie dojdzie, bo można się dogadać.
A sanatoria powinny postarać się o lepsze kontrakty z NFZ. W innych uzdrowiskach postarali się i mają więcej pieniędzy - przekonuje Emil Bodziony.
W innych uzdrowiskach, zdaniem burmistrza, opłaty uzdrowiskowe i podatki od nieruchomości są wyższe. Według niego sanatoria przyzwyczaiły się do ulg, ale miasto nie może stale do nich dopłacać.
Sanatoria płacić mają, po podwyżce, 11 złotych, a prowadzący działalność gospodarczą 19 złotych za metr kwadratowy. Gmina natomiast rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Na przyszły rok zaplanowano inwestycje związane z gospodarką wodno-ściekowa o wartości przeszło 44 mln złotych. Finansuje je Unia Europejska, ale Krynica musi wnieść 12 mln wkładu własnego.
Podwyższanie podatków to z pewnością najprostsza metoda zwiększenia dochodów gminy. Pytanie tylko czy skuteczna i czy nie okaże się strzałem we własną stopę.